Justin
Jechałem po Ebony, aby zabrać ją na kolację, na którą się
umówiliśmy. Wszystko miałem już gotowe i zaplanowane. Ubrany byłem praktycznie
na czarno, ale tak było seksownie. Dopiero, co wyjechałem, ponieważ miałem
jeszcze czas. Zadowolony nie zauważyłem auta, które zaczęło jechać prosto na
mnie. Nie wiedziałem, co robić, więc w ostatniej sekundzie skręciłem w lewo.
Tamten samochód zatrzymał się obok. Po chwili wysiadło z niego dwóch facetów.
Również opuściłem swój wóz, ponieważ wiedziałem już, co się święci. Oparłem się
o maskę a oni podeszli do mnie.
- No proszę nie myślałem, że to aż taki gówniarz. I on niby
dobrze jeździ? – powiedział jeden z nich.
- Zaraz się przekonamy czy jest taki dobry jak uważali w
Atlancie – odpowiedział drugi ze śmiechem.
- Czego ode mnie chcecie? – warknąłem zły. Zacisnąłem ręce w
pięści, ponieważ nie mogłem już wytrzymać.
- Dowiedzieliśmy się, że koleś, który w Atlancie pokonał
kilka dobrych osób przeprowadził się do naszego miasta no to chcieliśmy zobaczyć
jak sobie radzi – wytłumaczył napakowany. Był ode mnie wyższy o głowę a jego
ciało składało się chyba z samych mięśni. Po sposobie jego wypowiedzi i
zachowaniu można było zauważyć, że nie należy do najmądrzejszych.
- Nie mam teraz czasu na wyścigi – syknąłem ze złością a oni
zaczęli się śmiać. Po chwili poczułem uderzenie z pięści w twarz. Nie
spodziewałem się tego a więc gwałtownie upadłem na ciepły asfalt. Facet złożył
jeszcze kilka ciosów na mojej twarzy, po czym skopał moją klatkę piersiową i co
tylko się dało.
- Widzimy się w sobotę albo Twoja mamuśka i dziewczyna
oberwą tak samo jak Ty. Chociaż w sumie wolałbym przetestować je w inny sposób
– powiedział szydząc sobie ze mnie. Próbowałem się podnieść, aby przywalić mu
za to, co powiedział, ale nie miałem siły, aby się ruszyć.
- Spodziewaj się wiadomości z adresem i godziną spotkania –
dodał drugi z duetu, po czym usłyszałem jak odjeżdżają. Powoli wstałem na nogi
trzymając się maski samochodu, aby nie upaść. Resztkami sił doszedłem do drzwi
i wgramoliłem się na siedzenie. Oparłem głowę o zagłówek, po czym ze złością
przywaliłem w kierownicę. Byłem spóźniony ponad godzinę oraz miałem kilka
nieodebranych połączeń od Ebony. Nie miałem nawet siły, aby ją przeprosić.
Spojrzałem do lusterka, w którym ujrzałem, że krwawię, mam rozcięty polik oraz
wargę. Nie wspomnę nawet o tym jak bardzo bolały mnie obite żebra. Resztkami
sił pojechałem do domu.
Doczołgałem się do drzwi wejściowych, po czym bezbronnie
ległem na kanapie. Nie mogłem wziąć porządnego oddechu. Spojrzałem na stół, na
którym leżało jedzenie, które przygotowałem. Wiedziałem, że ją zawiodłem nie
przyjeżdżając, ale naprawdę nie spodziewałem się, że ktoś mnie zaatakuje. Po
chwili momentalnie, lecz z wielkim bólem odpłynąłem do krainy Morfeusza.
Ebony
Nad ranem nie miałam ochoty na wyjście z łóżka. Byłam
zawiedziona i tym bardziej nie chciałam spotkać Justina w szkole. Nie chciałam
wiedzieć, co było tak ważne, że nie mógł mi chociażby odpisać, dlaczego nie
przyjechał. Ale próbowałam się nie gniewać, ponieważ może coś się stało lub
miał ważniejsze sprawy na głowie.
Był piątek, co jeszcze bardziej zniechęcało mnie do
nauki. Po chwili do mojego pokoju weszła zmachana mama.
- Ebony, dlaczego nie idziesz do szkoły!? – uniosła się, na co ja
westchnęłam.
- Mamuś źle się czuję. Nie mam dziś nic ważnego a poza tym
nawet bym się niczego nie nauczyła, bo nie potrafię się skupić. Proszę mogę
zostać? – próbowałam ją przebłagać.
- Możesz, ale żeby mi to było pierwszy i ostatni raz! –
pogroziła mi. Pierwszy raz tak szybko zgodziła się na moją propozycję zostania
w domu. Uśmiechnęłam się a ona opuściła pomieszczenie.
Do południa chodziłam po domu obijając się. Miałam na sobie
szare spodnie dresowe i luźną bluzkę. Nie miałam siły na nic.
Około piętnastej
ktoś zadzwonił dzwonkiem do drzwi wejściowych. Na początku myślałam, że może to
Davis przyszła do mnie po szkole, lecz otwierając drzwi okazało się, że
strasznie się myliłam.
- Wejdź – powiedziałam wpuszczając Biebera do środka.
Odwróciłam się a chłopak ściągnął kaptur, który do tej pory zakrywał jego
twarz. Chciałam spojrzeć mu w oczy, lecz przeraziłam się widząc rany na jego twarzy.
– Matko Justin, co ci się stało!?
Podeszłam do niego, po czym przejechałam opuszkiem palca po
jego policzku, który był rozcięty. Do tego miał podbite oko, również jego warga
nie wyglądała zbyt ciekawie.
- Mogę? – zapytałam łapiąc za koniec jego koszulki. On
pokiwał głową twierdząco. Uniosłam, więc lekko czarny T-shirt, który miał na
sobie. Oprócz pięknie umięśnionego ciała ujrzałam również mnóstwo ogromnych
siniaków. – Co ci się stało? – powtórzyłam swoje pytanie.
- Nie mogę ci powiedzieć dla Twojego bezpieczeństwa. Ale to
nic groźnego. obiecuję, że nic mi się nie stanie – szepnął zachrypniętym
głosem. Podeszłam jeszcze bliżej niego i bez pytania wtuliłam się w jego klatkę
piersiową a on objął mnie swoimi silnymi ramionami.
- Uważaj na siebie, dobrze? I nie rób żadnych głupot –
wymruczałam w jego tors zmartwiona. – I na drugi raz mów mi, jeżeli coś się
dzieje. W końcu jestem twoją koleżanką prawda?
- Jesteś kimś więcej niż koleżanką – wyszeptał ledwo
słyszalnie. – Przepraszam za wczoraj, jeżeli masz ochotę to możemy zjeść razem
kolację dzisiaj.
- Z miłą chęcią – odpowiedziałam a na jego twarzy w końcu
pojawił się uśmiech.
- Przyjadę o osiemnastej, obiecuję – powiedział kierując się
do wyjścia. – Do zobaczenia.
- Pa – pożegnaliśmy się a po chwili chłopaka już nie było.
Przejęłam się tym, co przed chwilą zobaczyłam, ale mam nadzieję, że będzie na
siebie uważał.
O osiemnastej trzydzieści byliśmy już w domu Justina. Jego
mamy znów nie było, więc mieliśmy cały dom do swojej dyspozycji. W salonie na
podłodze znajdował się rozłożony koc a wokół niego pełno poduszek. Na stoliku
stały napoje i różne przekąski. Ja poszłam usiąść a Justin wybrał się do
kuchni.
- Smacznego – powiedział po chwili podając mi talerz
wypełniony lasagne. Uśmiechnęłam się do niego.
- Wygląda pysznie – odpowiedziałam, gdy Bieber zajął miejsce
obok mnie. Zaczęliśmy jeść. – Opowiedz mi coś o sobie – poprosił po chwili.
- Nie wiem czy mam co. Mieszkam w LA, mam
młodszego brata i codziennie chodzę do szkoły. A i jakiś czas temu poznałam
takiego jednego chłopaka, o którego strasznie się martwię, bo ktoś go pobił – udzieliłam
odpowiedzi na jego prośbę a on uśmiechnął się lekko. Odłożyłam swój talerz na stolik,
ponieważ już zjadłam. Chłopak postąpił tak samo. – Teraz ty mi o sobie
opowiedz.
- Mam na imię Justin i moje życie strasznie się zmieniło
odkąd się tu przeprowadziłem – powiedział z uśmiechem. – Ale bardzo się cieszę,
bo poznałem wspaniałą dziewczynę.
- Naprawdę? Jak się nazywa?! – zaczęłam się śmiać.
- Ebony Crawford – odpowiedział całkiem poważnie, po czym
przybliżył się do mnie. Jego oczy spojrzały na moje usta. Oblizał wargi i
zaczął coraz bardziej zbliżać twarz ku mojej. Pip pip. Jego telefon wydał
odgłos przychodzącej wiadomości, lecz on nie zwrócił nawet na to uwagi. W tym
samym momencie poczułam jego wilgotne wargi na swoich ustach. Złapał moją twarz
w swoje dłonie. Gdy pocałunek dobiegł końca on uśmiechnął się szeroko. To było tak
niespodziewane i zaskakujące, że nie wiedziałam nawet, co mam zrobić. W ostateczności przytuliłam się do niego a on objął mnie ramieniem. Poczułam jak składa
pocałunek na moich włosach a następnie odczytuje wiadomość, którą dostał. Ten
wieczór nie mógł być lepszy.
Justin
W nawigacji wpisałem adres starych magazynów, do których
miałem się skierować. Podczas wczorajszego wieczoru dostałem wiadomość z
miejscem i godziną ‘spotkania’. Jechałem trochę nie spokojny. Nie wiedziałem,
czego tak naprawdę mam się spodziewać. Przecież to byli zwykli narwańcy, którzy
ścigali się dla pieniędzy. Choć nie byłem do końca pewien, kto za tym stał.
Poza tym moja duma nie pozwalała mi na zignorowanie tego zwłaszcza, że te dwa
typy mi groziły. Musiałem pokazać, co potrafię a może wtedy oni daliby mi
spokój.
Co, jak co ale Bieber podejmował się każdego rzuconego mu
wyzwania.
Zajechałem na miejsce. Po chwili ujrzałem granatowy
samochód. O jego maskę oparty był chłopak ubrany cały na czarno, silny i
wysoki. Obok niego stali dwaj pomocnicy, których jakiś czas temu poznałem.
Wysiadłem z wozu.
- Cieszę się, że się stawiłeś – powiedział facet, którego
pierwszy raz widziałem. Wsadziłem ręce do kieszeni, po czym stanąłem w
bezpiecznej odległości od niego.
- Czego ode mnie chcesz? – warknąłem podirytowany całą tą
sytuacją. On zaśmiał się.
- Chcę tylko żebyś pokazał mi, co potrafisz – odparł a
uśmiech nie schodził z jego twarzy. Prychnąłem, po czym skierowałem się z
powrotem do wozu. – Widzimy się na końcu tej drogi.
Spojrzałem w stronę, którą wskazywał. Trasa była prosta, na
jej końcu znajdowała ściana jednego z budynków. Nie było nic trudnego - kwestia w
tym, który pierwszy dojedzie na ‘metę’. A żeby wygrać trzeba było dobrze się rozpędzić,
co wiązało się z pewnym ryzykiem.
Moja adrenalina skoczyła momentalnie do góry, gdy tylko
ruszyłem. Chciałem tylko dojechać, jako pierwszy, pokazać jak sobie radzę żeby
dali mi spokój.
W pewnym momencie przed moimi oczami pojawiła się twarz
Ebony. Jej duże ciemne oczy patrzyły na mnie z taką troską. Martwiła się o
mnie? W tej chwili uświadomiłem sobie, że mi na niej zależało. Nie chodziło o
to żeby z nią być. po prostu była dla mnie ważna i nie chciałem, aby działa jej
się jakakolwiek krzywda. Chciałem być zawsze przy niej, aby czuła się
bezpieczna i miała we mnie wsparcie. Tak krótko ją znam a tyle dla mnie znaczy.
- Nieźle sobie radzisz. Poleciłbym cię kilku wpływowym
ludziom i zgarniałbyś niezłą kaskę za wygrane wyścigi… - zaproponował po
skończonym wyścigu, lecz nie zdążył dokończyć, ponieważ mu przerwałem.
- Nie skorzystam – odpowiedziałem, na co on parsknął
śmiechem. Wsiadłem z powrotem do mojego wozu, lecz nie mogłem odjechać,
ponieważ facet zapukał w moje okno. Uchyliłem je.
- Będę miał cię na oku – szepnął niby groźne. Nie
poświęcając mu więcej czasu odjechałem z tego miejsca.
Skierowałem się na drugi koniec miasta do domu Ebony. Był
weekend, na zegarku wybiła trzynasta, więc postanowiłem się z nią spotkać.
Miałem nadzieję, że ją tam zastanę.
- Dzień dobry, jest może Ebony? – zapytałem trochę zestresowany,
gdy w drzwiach wejściowych ujrzałem starszą kobietę. Miała one czarne włosy i
piwne oczy.
- Tak, proszę. Ona chyba jeszcze śpi, ale idź ją obudź –
powiedziała z uśmiechem, po czym wpuściła mnie do środka. Bez słowa skierowałem
się na górę. Po cichu wszedłem do pokoju, w którym zastałem rozwaloną na całe
łóżko Crawford. Spała ubrana w fioletową piżamkę, której krótkie spodenki kolejny raz
podkreślały jej nogi.
- Ebony wstawaj, już późno – szepnąłem siadając obok niej.
Dziewczyna ani drgnęła. Poruszałem jej ramieniem lekko a ona powolnie otworzyła
oczy. Gdy zobaczyła, że to ja ją budzę zerwała się gwałtownie.
- Justin, co ty tutaj robisz? – spytała zdziwiona, na co ja
uśmiechnąłem się.
- Przyszedłem żeby cię porwać – odpowiedziałem, na co ona
pokiwała głową z dezaprobatą, po czym opadła z powrotem na poduszkę. Położyłem
się na niej i zacząłem ją gilgotać, aby nie spała.
- Dobra daj mi dziesięć minut i będę gotowa – powiedziała
wychodząc z łóżka, na co ja przytaknąłem zadowolony.
~*~
Zgodnie z obietnicą jest nowy rozdział :)
Propozycję, dlaczego Justin nie przyjechał po Ebony miałyście całkiem niezłe, więc mam nadzieję, że nie zawiodłam Was swoją wersją.
Zapraszam do zapoznania się z nowym bohaterem: tu.
Boskiiiiiiii pocalowali sie :))))
OdpowiedzUsuńRobi się coraz ciekawiej. No i kim jest ten koleś, co? Justin+Ebony awwww *_* Ten rozdział mi się na prawdę podobał, z jednym ALE. A mianowicie - musisz bardziej opisać emocje i uczucia głównych bohaterów, żebyśmy mogli sobie to wszystko bardziej wyobrazić. No i rozdział troszkę za krótki. Ale poza tym jest jak najbardziej okej i Cię chwalę :) CZEKAM Z NIECIERPLIWOŚCIĄ NA NN :) / jeżeli chcesz to wpadnij do mnie, będzie mi miło needtheend.blogspot.com
OdpowiedzUsuńmoże chce jej pokazać jakieś wyjątkowe miejsce ;d
OdpowiedzUsuńświetnie akcja się rozwija. Nie sądziłam i nawet nie myślałam, że to właśnie przez to Justin nie pojawi się u Ebony. Podoba mi się coraz bardziej te opowiadanie, to w jaki sposób opisujesz przeżycia i uczucia bohaterów. Również spodobało mi się to, że zaczęli się zbliżać do siebie. Nic dodać, nic ująć. Nie mam się do czego przyczepić ;) Mam nadzieję, że szybko dodasz nowy rozdział i będzie również tak dobry jak ten. Jestem dumna i szczęśliwa, że zaczęłam ten blog czytać.
OdpowiedzUsuńSuper opowiadanie :) Ciekawa jestem jak to wszystko się potoczy :) Czekam na kolejny rozdział :)
OdpowiedzUsuńAle supeeeer *.* pocalowali sie *.* dobra dobra juz sie nie rozczulam hahah. nie no ale szkods mi bylo Ebony przez ten czas jak nie wiedziala dlaczego nie przyjechal... no i wazne ze jak narazie nikomu nic sie nie stalo. misue taka wersja baaardzo podoba <3 jak zawsze z niecierpliwoscia czekam na kolejny :*
OdpowiedzUsuńsuuper :* czekam na nexta. :)
OdpowiedzUsuń@biebergirl_001
http://becauseofyou-jb.blogspot.com/
A co z jego karierą itd. ? Nikt tutaj nie zna Justinaa ? On nie śpiewa ? :(
OdpowiedzUsuńU góry w zakładce "About" jest wyraźnie napisane, że w tym opowiadaniu Justin nie jest popularny. Po prostu użyłam jego nazwiska i wyglądu :)
Usuń