środa, 27 lutego 2013

5. Where are you?





Ebony

                    Gdy przerwa dobiegła końca postanowiliśmy z Justinem zerwać się z lekcji. Byłam pod wrażeniem. Był to pierwszy dzień naszej bliższej znajomości, ale czułam się jakbym znała go już od dawna. Normalnie chodził jakby zamyślony, sprawiał wrażenie twardego kolesia, od którego możesz oberwać za jedno krzywe spojrzenie, lecz tak naprawdę, gdy się uśmiechał był naprawdę przystojnym i pogodnym człowiekiem. Bardzo mi się to podobało. Chciałam, aby ta chwila spędzona w jego towarzystwie nigdy się nie kończyła, abym mogła go jak najbardziej poznać.
- Może pojedziemy do mnie? – zaproponował, gdy wychodziliśmy ze szkoły. – Nie znam żadnych miejsc, więc musiałabyś ty zaproponować.
- Pojedźmy do Ciebie. Przynajmniej będziemy mieli pewność, że nikt nas nie przyłapie na ucieczce ze szkoły – odpowiedziałam z uśmiechem. Po chwili stanęliśmy przed czarnym Camaro. Nie byłam pewna, ale czy to nie było takie samo, jakie widziałam niedawno wracając do domu?
Zajęłam miejsce pasażera a Justin zawiózł nas do jego domu.
- To, co robimy? – zapytał, gdy zajęliśmy miejsca w salonie. Wzruszyłam w odpowiedzi ramionami a on przyglądał mi się uważnie. Chyba spodobały mu się moje nogi, bo kilkakrotnie dzisiaj na nie spoglądał. Co ja mówię? Na pewno nic mu się we mnie nie podoba, po prostu traktuje mnie jak koleżankę tak jak inni chłopacy z klasy.
- Odróbmy zadanie domowe z matematyki! – powiedziałam a on spojrzał na mnie z grobową miną. Widząc przerażenie w jego oczach parsknęłam śmiechem. – Żartowałam! – dodałam po chwili a on odetchnął z ulgą.
- Możemy włączyć jakiś film. W kuchni mam chyba popcorn, więc urządzimy sobie mini seans filmowy? – jego propozycja wydawała się bardziej odpowiednia, więc zgodziłam się. – To Ty coś wybierz a ja idę zrobić popcorn.
W ciszy oglądaliśmy film akcji, który razem wybraliśmy. Film wcale nie był taki ciekawy jak nam się wydawało, więc Justin po piętnastu minutach stwierdził, iż go wyłącza. Telewizor zostawił włączony na jakimś przypadkowym kanale, po czym usiadł na drugim końcu kanapy tak, że siedzieliśmy twarzą w twarz a nasze nogi się stykały.
- Daj mi trochę popcornu – poprosił, ponieważ gdy on zajmował się wyłączaniem ja zabrałam całą miskę. Zaśmiałam się z niego, po czym rzuciłam mu jedną kulkę. niestety wylądowała na jego twarzy a on spojrzał na mnie z dezaprobatą. – Co to miało być? – zapytał zrywając się z sofy. Uśmiech nie schodził mu z twarzy. Zaczął podchodzić do mnie powoli a ja nie zastanawiając się dłużej odstawiłam miskę na bok i zaczęłam przed nim uciekać. Skierowałam się w stronę schodów prowadzących na górę.
- I tak Cię złapię! – usłyszałam za plecami. Wbiegłam szybko do pokoju, który znajdował się najbliżej i złapałam za klamkę tak, aby nie mógł otworzyć drzwi. Rzuciłam szybko okiem na pomieszczenie, w którym się znajdowałam. Był to pokój Biebera. Ściany były granatowe, z boku stało duże dwuosobowe łóżko z czarną pościelą położoną na wierzchu. Po sekundzie do moich nozdrzy doleciał zapach jego perfum, ponieważ tak się zagapiłam, że chłopak bez problemu tu wszedł. – I co teraz? – zapytał z uśmiechem.
- Proszę nie bij – pisnęłam śmiejąc się a on pokiwał głową przecząco. Zaczęłam się cofać a on szedł w moim kierunku. Już prawie był przy mnie, gdy usłyszeliśmy hałas na dole.
- Justin wróciłam! – dobiegł do nas kobiecy głos, jego mamy jak zakładam. On westchnął tylko a ja zaśmiałam się.
- Jeszcze się z tobą policzę – zagroził wystawiając mi język. Zeszliśmy na dół a jego rodzicielka zdziwiła się widząc mnie tu. – Skończyliśmy wcześniej lekcje, więc przyjechaliśmy z Ebony do nas.
- Jestem Pattie – kobieta przedstawiła mi się oraz wyciągnęła w moim kierunku swoją prawą rękę.
- Ebony Crawford – odpowiedziałam ściskając jej dłoń. – Ja już muszę iść, ponieważ obiecałam rodzicom, że odbiorę brata ze szkoły. Miło było Panią poznać – uśmiechnęłam się, po czym skierowałam się na korytarz. Justin poszedł ze mną.
- Odwiozę Cię. – powiedział, gdy zakładałam tenisówki.
- Nie trzeba, przejdę się. Nie ma sensu żebyś tyle jeździł – oznajmiłam a on nie dał za wygraną, ponieważ w mig założył swoje buty. Zabrałam, więc torbę, po czym wyszliśmy.

- Mama? – zapytałam, gdy razem z Austinem weszliśmy do domu. Przecież rodzicielka powinna być jeszcze w pracy. Ta tylko uśmiechnęła się i przywitała z nami.
- Szef mnie dzisiaj wcześniej wypuścił, ponieważ nie było dużo pracy. I dobrze, bo wpadnie dzisiaj do nas na kolację znajoma – oznajmiła. – Pomożesz mi i pokroisz te warzywa?
- Jasne - odpowiedziałam i zabrałam się do roboty.
Po dwóch godzinach gotowanie i sprzątanie były skończone. Udałam się, więc do swojego pokoju, aby nie przeszkadzać mamie w spotkaniu z koleżanką z pracy, która za chwilę miała się u nas zjawić. Usiadłam na swoim łóżku i odpaliłam laptopa. Na facebooku zobaczyłam, że Justin zaprosił mnie do znajomych. Zaakceptowałam go, po czym napisałam do niego, ponieważ był dostępny. 
  • Co tam robisz?
  • Planuję zemstę za to rzucenie w moją twarz popcornem.
  • Nie bądź zły, to ty chciałeś jeść!
  • Tak, ale prawie trafiłaś mi w oko. A Ty, co robisz?
  • Siedzę w pokoju i się nudzę, bo mama zaprosiła jakąś koleżankę z pracy na kolację.
  • Serio? Bo moja właśnie mówiła, że wychodzi do koleżanki na kolację.
  •  Podejrzane! Pójdę na dół to sprawdzić.
Wyszłam z pokoju i zeszłam kilka schodów w dół skąd miałam dobry widok na jadalnię. Nie myliliśmy się: razem z moją mamą siedziała Pattie.
  •  Nasze mamy siedzą razem w mojej jadalni.
  • To Ty przyjedź do mnie, też zrobimy sobie kolację.
  • Z miłą chęcią, ale jestem już zmęczona, chyba pójdę zaraz spać. Może jutro?
  • Okej.
  • Jutro w szkole pogadamy. Pa Justin!
  • Dobranoc:*
Zamknęłam laptopa. Musiałam zrobić jeszcze kilka zadań domowych, co zajęło mi dosłownie chwilkę, ponieważ nie zrobiłam wszystkich. Byłam zbyt zmęczona. Wykąpałam się i już po chwili leżałam w łóżku.

Stanęłam przed szafą. Godzina na zegarku wskazywała szóstą czterdzieści pięć. Gdy wybrałam już ciuchy udałam się szybko do łazienki abym gotowa mogła zejść na dół. Później tylko zabrałam torbę, ubrałam buty i już mnie nie było.
- Hej! – przywitałam się z Ivy, która czekała na mnie w miejscu, w którym zawsze się spotykałyśmy, po czym ruszyłyśmy do szkoły.
- I jak oprowadzanie Justina po szkole? – zapytała nie odpowiadając mi nawet na przywitanie. Westchnęłam i zaczęłam jej wszystko opowiadać.
- Nawet nie wiesz, jaki on jest fajny – dodałam, gdy skończyłam mówić jej, co się wczoraj wydarzyło.
- Nie dziwię się. Widać, że nie jest taki pusty jak większość chłopaków w tej szkole – zaśmiałyśmy się. Powoli zbliżałyśmy się do budynku szkolnego. Pierwszą lekcją było wychowanie fizyczne a więc liczyłam, że uda mi się zagadać do trenera, aby przyjął mojego nowego kolegę do szkolnej drużyny koszykówki.

- To, co widzimy się wieczorem? – zapytałam Justina, gdy siedzieliśmy na ostatniej lekcji, którą był angielski.
- Tak – przytaknął, na co się uśmiechnęłam. Byliśmy umówieni, że zjemy dzisiaj koleżeńską kolację u niego w domu, ponieważ jego mamy ma nie być. Cieszyłam się na to spotkanie, ponieważ lubiłam spędzać czas w jego towarzystwie. Był naprawdę dobrym kolegą.

Po skończonych lekcjach wybrałam się do domu. Miałam trzy godziny do spotkania z Bieberem. Najpierw pomogłam bratu w lekcjach, ponieważ twierdził, że nie umie dodawać. Później posprzątałam trochę w pokoju a na końcu poszłam się przygotować. Ubrałam się w białą bluzkę na krótki rękaw z jakimiś nadrukami, którą wsadziłam w krótką beżową ołówkową spódnicę. Do tego założyłam seledynowe baleriny i byłam już gotowa.  Czekałam aż zgodnie z obietnicą chłopak po mnie przyjedzie, miał jeszcze dziesięć minut czasu.
Czekałam wytrwale, gdy okazało się, że chłopak spóźnia się już ponad kwadrans. Wybrałam, więc jego numer, który miałam dzięki temu, że po lekcjach się wymieniliśmy. Chciałam wiedzieć, co go zatrzymało, że nie mógł przyjechać na czas. Ale niestety. Dzwoniłam pięć razy a on ani razu nie odebrał. Po godzinie zrezygnowana poszłam się przebrać i położyć do łóżka.

~*~

Jak myślicie dlaczego Justin nie przyjechał po Ebony? Wystawił ją? Składajcie propozycje w komentarzach :)
Wiele czytelniczek mówiło, że notki są za krótkie a więc zwiększyłam ich objętość.
Następna prawdopodobnie w sobotę/niedzielę.



piątek, 22 lutego 2013

4. Questions.





Justin

                   Tak jak poprzedniego dnia po szkole siedziałem w kuchni i jadłem obiad. I tym razem było to spaghetti, ponieważ matka musiała zostać w pracy a to była jedyna rzecz, którą znalazłem w lodówce. Siedziałem zamyślony. Analizowałem każdą chwilę dzisiejszego dnia. Czułem jakby dziewczyna z autobusu, która jak się okazuje ma na imię Ebony i chodzi do tej samej klasy, co ja była moim przeznaczeniem. Ale czy to było możliwe? Raczej był to zwykły przypadek. Lecz dziewczyna strasznie mnie intrygowała. Pomijając fakt, iż była ładna – długie włosy, ciemne oczy, ładna figura i zniewalający uśmiech to w dodatku miała w sobie coś takiego, co strasznie cię do niej przyciągało. Nic dziwnego, że rozmawiali z nią wszyscy chłopacy w tej żałosnej klasie. I z tego, co zauważyłem ten, który wczoraj cały czas się na mnie gapił miał z nią dobry kontakt. Czy byłem zazdrosny? Nie, przecież jej nie znam. Ale strasznie chciałem poznać. Zimny, oschły, wredny i stanowczy Justin nie może przestać myśleć o zwykłej dziewczynie, z którą chodzi do klasy? To robiło się dziwne. Ale zawsze fascynowały mnie kobiety, których niepozorny wygląd krył w sobie ciekawą osobowość. Ona zdecydowanie taka była.

Środa zaczęła się spokojnie. Rano ubrałem na siebie szary T-shirt, czarne jeansy oraz tego samego koloru bejsbolówkę a do tego białe buty. Psiknąłem się perfumami bardziej niż wczoraj mając nadzieję, że poderwę kogoś tym zapachem. Miałem dobry humor, ale nie pokazywałem tego na, zewnątrz ponieważ nie lubiłem okazywać uczuć czy emocji. Wsiadłem do samochodu i wybrałem się do szkoły.
Za nim wyszedłem z wozu spojrzałem na plan lekcji. Pierwszy był angielski. Czekała mnie kolejna konfrontacja z brązowooką. Miałem zamiar bardziej ją poznać, ale jeszcze nie wiedziałem jak to zrobię. Tym razem do szkoły wszedłem równo z dzwonkiem, więc pod klasą znalazłem się w momencie, gdy wszyscy do niej wchodzili. Ebony siedziała już na swoim miejscu. Wczoraj ubrana w białą bluzkę, jeansy i czarne sportowe adidasy dzisiaj olśniewała wyglądem. Miała na sobie kwiecistą koszulę i krótkie jeansowe szorty, które uwydatniały jej piękne nogi. Byłem pod wrażeniem, więc z trudnością usiadłem do ławki.
- Pomyślałam, że może skoro jesteś nowy to oprowadzimy cię z koleżanką po szkole? Będziesz wiedział gdzie znajduje się sala od matematyki – zaproponowała uśmiechając się jednocześnie wspomniała o tym, że udzieliła mi pomocy w odnalezieniu klasy. Z miłą chęcią, ale wolałbym abyś była sama, nie chcę twojej przyjaciółki - pomyślałem, lecz pokiwałem głową na znak zgody.
- Jeżeli masz czas to z miłą chęcią – odpowiedziałem a ona kolejny raz przesłała mi uśmiech.
- To spotkajmy się na długiej przerwie pod stołówką, okej? – powiedziała a ja pokiwałem głową twierdząco.
- Justin Bieber. – powiedziałem krótko wyciągając w jej kierunku prawą dłoń. Wczoraj pytała o moje imię, więc przedstawiłem jej się skoro mieliśmy iść razem na zwiedzanie tej jakże fascynującej szkoły.
- Ebony Crawford.

Lekcje zleciały mi w miarę szybko. Przed długą przerwą miałem francuski, na który nie chodziłem z Ebony, więc zgodnie z obietnicą poszedłem pod stołówkę, pod którą się umówiliśmy. Zachodząc na miejsce ujrzałem, że dziewczyna już na mnie czeka. Na szczęście była sama, nie było żadnej koleżanki jak na początku mówiła.
- Już jestem – powiedziałem podchodząc do niej. Ona uśmiechnęła się tylko, po czym poszliśmy przed siebie.
- Mogę zadać ci kilka pytań? – zapytała lekko się krępując. Pokiwałem głową zgadzając się. – Skąd się u nas znalazłeś?
- Przeprowadziliśmy się z matką z Atlanty tutaj – odpowiedziałem, tym razem ona pokiwała głową twierdząco.
- A czym się interesujesz? – zadała kolejne pytanie. – Opowiedz mi to pomogę Ci się zaaklimatyzować – dodała.
- W sumie to niczym za bardzo. Ale w poprzedniej szkole grałem w koszykówkę i hokeja – powiedziałem i było to chyba najdłuższe zdanie, jakie wypowiedziałem do kogoś odkąd tu przyjechałem. W dodatku wyjawiłem jej kawałek swojego życia. Robię postępy.
- O to dobrze się składa. Mamy w szkole drużynę koszykówki i poszukują jeszcze jednego gracza, bo zawsze na wiosnę odbywają się u nas rozgrywki międzyszkolne. Także mógłbyś się zgłosić. Pogadam nawet o tym z trenerem, bo jest moim sąsiadem także dobrze go znam – oznajmiła, gdy wchodziliśmy po schodach.
- Nie trzeba pewnie i tak się nie dostanę – stwierdziłem a ona zatrzymała się nagle i spojrzała na mnie ze zdziwieniem.
- Przestań pewnie jesteś dobry tylko tak mówisz – uśmiechnęła się szeroko. – Jeżeli nie zapiszesz się do drużyny to się na ciebie obrażę! – zagroziła, po czym parsknęliśmy śmiechem. – Choć pokażę ci coś fajnego.
Zeszliśmy na dół. Znaleźliśmy się w piwnicy. Wszędzie były jakieś drzwi, ale nie prowadziły one do żadnej sali. Dziewczyna opowiedziała, że jeżeli nie można znaleźć naszej klasy to znaczy, że uciekli tu z lekcji, ponieważ nikt już tędy nie chodzi. Usiedliśmy na murku, który robił tam za siedzenie. Dziewczyna usiadła po turecku, po czym spojrzała na mnie. Uśmiechnąłem się a ona to odwzajemniła.

~*~

Bardzo się cieszę, że moje opowiadanie przypadło Wam tak do gustu!
Jak myślicie, co jeszcze się wydarzy pomiędzy bohaterami w następnym rozdziale? Może bardziej się do siebie zbliżą?
Koniecznie śledźcie ich losy :*)





wtorek, 19 lutego 2013

3. I want you to want me.




                Gdy o poranku spojrzałam na telefon a ten wskazał mi dziesięć minut po siódmej rano myślałam, że dostanę zawału. Spóźnienie miałam murowane. Wyskoczyłam z łóżka jak poparzona i zabierając ciuchy pobiegłam do łazienki. Umyłam zęby, ubrałam się szybko, pomalowałam i uczesałam. Na koniec psiknęłam się ulubionymi perfumami. Wróciłam do pokoju, aby zabrać torbę, telefon i wszystkie inne potrzebne mi rzeczy. Gdy schodziłam na dół była już siódma czterdzieści. Na korytarzu założyłam szybko moje ulubione buty, po czym zabierając bluzę wyleciałam do szkoły. Miałam niecały kwadrans na dojście, co było mało realne, ponieważ normalnie, gdy chodziłam z Ivy nasza droga do szkoły zajmowała nam ponad dwadzieścia minut. Aby znaleźć się na miejscu musiałam przejść długim chodnikiem na sam koniec ulicy, później skręcić w lewo przejść kolejnym chodnikiem. Główna droga kilka skrętów i prosta do szkoły.
  
Na miejsce doszłam lekko zmachana. Wchodząc do placówki wyciągnęłam z kieszeni telefon, aby spojrzeć na czas. Była ósma zero siedem. Gdy chciałam schować urządzenie z powrotem poczułam jak wpadam na coś miękkiego. Podniosłam wzrok do góry a moim oczom ukazały się para czekoladowych tęczówek i ładne malinowe usta. Chłopak, na którego wpadłam był wyższy ode mnie o jakieś piętnaście centymetrów. Ubrany był w białą koszulkę, która lekko opinała się na jego dobrze zbudowanym ciele, do tego ciemne jeansy i czarne adidasy. Jego nadgarstek zdobił czarny zegarek, na szyi miał łańcuszek.
- Przepraszam, zagapiłam się – powiedziałam po chwili lekko zestresowanym głosem. Cieszyłam się, że założyłam na siebie bluzę, ponieważ gdybym jej nie miała chłopak z łatwością ujrzałby ciarki, które pojawiły się na moim ciele. Byłam onieśmielona i sama nie wiem, dlaczego.
- Nic się nie stało – odpowiedział a na jego twarzy pojawił się ledwo zauważalny uśmiech. Wyminęłam go, ponieważ teraz moje spóźnienie było jeszcze większe. Zaczęłam się kierować do klasy. – Poczekaj! – usłyszałam za plecami jego głos. Odwróciłam się a on trzymając w ręce jakąś kartkę stanął przede mną. – Nie wiesz może gdzie jest sala od matematyki?
- Właśnie do niej idę, chodź – odpowiedziałam, po czym ruszyliśmy. Naprawdę dziwnie się czułam w jego towarzystwie. Serce mi strasznie waliło i bałam się, aby nie powiedzieć czegoś głupiego. W sumie nie dziwiłam się, ponieważ chłopak był naprawdę przystojny. Spojrzałam na niego ukradkiem. To musiał być ten nowy, o którym mówiła mi wczoraj Ivy. Gdy znaleźliśmy się pod klasą nacisnęłam mocno klamkę a drzwi otworzyły się. – Przepraszam za spóźnienie – powiedziałam w kierunku nauczycielki.

Nie rozumiałam matematyki, ale Pani Pitch była naprawdę spoko. Przeszłam przez całą klasę, aby zająć miejsce w ostatniej ławce obok przyjaciółki. Chłopak, którego przed chwilą poznałam usiadł po naszej lewej stronie a więc póki, co nie mogłyśmy o nim porozmawiać, ponieważ jeszcze by usłyszał. Na lekcji w ogóle nie mogłam się skupić, ponieważ moje myśli krążyły wokół tego, kim on jest. Niestety moje myśli przerwał Matt siedzący przede mną.
- Ej masz kalkulator? – zapytał. Spojrzałam na niego podejrzliwie, ponieważ ani ja ani on nie należeliśmy do osób zbytnio wykształconych w kierunku matematycznym, więc dziwiło mnie to, że chłopak zamierzał rozwiązać zadanie. Czasem mnie zaskakiwał.
- Nie, ale mam telefon – odpowiedziałam i zaczęłam wyciągać urządzenie, aby pomóc koledze. Zawsze dziwiło mnie to, że chłopacy z klasy prosili o pomoc mnie, rozmawiali ze mną a nie z Ivy. To było dziwne, ale wcale mi to nie przeszkadzało.
- No ja niestety nie mam, ponieważ gdzieś się zgubił – powiedział dając nacisk na słowo zgubił a reszta facetów parsknęła śmiechem. Dziwne akcje były u nich na poziomie dziennym, więc nawet nie pytałam, o co tym razem chodzi. Rozejrzałam się w tym momencie po klasie. Napotkałam na sobie wzrok tego nowego. Poczułam się nieswojo.

Następną lekcją była geografia a po niej odbył się angielski. Nie cierpiałam angielskiego. To znaczy sam przedmiot był do wytrzymania, ale nauczycielka – to był totalny koszmar. Co lekcję kłóciła się z chłopakami, którzy cały czas sobie z niej żartowali. W tej klasie mieliśmy połączone ławki tak abyśmy mogli siedzieć chłopak z dziewczyną. Nie wiem, po co to było w dodatku nauczycielka cały czas zmieniała nam miejsca. Siedziałam już chyba z każdym. Tym razem było tak samo. Twierdząc, że za bardzo gadamy zaczęła nam zmieniać miejsca.
- Ebony pierwsza ławka. – usłyszałam jej przeraźliwy głos. Nick, z którym do tej pory siedziałam zaczął się śmiać z resztą jak i reszta towarzystwa. W naszej klasie pierwsze ławki zajmowały osoby, które lubiły podlizywać się nauczycielom lub były tak zwanymi kujonami. Ja raczej wolałam tyły gdzie spokojnie mogłam rozmawiać, myśleć i nie zwracać na nic uwagi. Zabrałam swoją torbę, po czym ciężko wzdychając zajęłam pierwsza ławkę w środkowym rzędzie. Gdy usiadłam już zamyśliłam się, lecz po chwili poczułam jak krzesło obok mnie odsuwa się. Ciekawa, kto tym razem mi przypadł obróciłam powoli głowę w lewą stronę. Zamarłam. Pani Golby posadziła do mnie nowego. Usiadł spokojnie, choć w sumie bardziej mogę powiedzieć, że chłopak leżał na krześle niż siedział. Nogi miał szeroko rozstawione, co dodawało mu bardziej męskiego uroku. Nagle on również na mnie spojrzał a nasze oczy się spotkały. Spuściłam szybko wzrok a on zaczął patrzeć przed siebie.
- Masz to zadanie zrobione? – zapytałam chłopaka, gdy nauczycielce przypomniało się, że zadała nam do napisania krótkie zaproszenie. On spojrzał na mnie powoli, po czym pokiwał głową przecząco.
- Boisz się mnie? – po chwili tym razem on zadał pytanie. Jego wzrok na chwilę zatrzymał się na mojej koszulce, na której widniał napis „I want you to want me”. Skarciłam się w myślach za to, że ją dzisiaj założyłam.
Na początku nie zrozumiałam, o co mu chodzi, lecz po chwili zauważyłam, że siedzę na samym końcu ławki i prawie już z niej wychodzę.
- Co? Czemu miałabym się ciebie bać? – odpowiedziałam pytaniem na pytanie, po czym uśmiechając się przesunęłam krzesło w jego stronę. W tym momencie czując jego perfumy zamarłam. To był chyba jeden z najładniejszych zapachów, jakie kiedykolwiek czułam. Niestety nie mogłam dłużej już ich wąchać, ponieważ zadzwonił dzwonek. – Może powiesz mi, chociaż jak masz na imię? – poprosiłam widząc jak chłopak wstaje ze swojego miejsca. On tylko puścił mi oczko, po czym opuścił klasę.
To było jasne nie chciał się przedstawiać jakiejś brzydkiej nic nieznaczącej dla niego dziewczynie.

~*~

Jak myślicie, co wydarzy się pomiędzy nimi? W następnym rozdziale na pewno dojdzie do pewnego starcia głównych bohaterów. I może Justin zmieni trochę swoje nastawienie?
Dowiedziecie się to tylko czytając następny rozdział!


piątek, 15 lutego 2013

2. Meeting.




                Wieczorem o dwudziestej drugiej matka już smacznie spała, ponieważ wcześnie rano zaczynała pracę. Nie czekając dłużej postanowiłem się wymknąć. Gdybym wyszedł normalnie drzwiami na pewno by to usłyszała, więc postanowiłem wyjść przez okno mojego pokoju. Było to całkiem łatwe, ponieważ dom nie należał do wysokich. Wyskoczyłem na miękką trawę, po czym szybko udałem się do samochodu. Odpaliłem go, włączyłem światła oraz modliłem się, aby do rodzicielki nie doszedł warkot silnika. Zadowolony z siebie odjechałem włączając cicho muzykę. Póki, co nie miałem konkretnego celu swojej wyprawy. Wszędzie było ciemno, co dawało przyjemny nastrój do myślenia. Zatrzymałem się na światłach koło dużego miejskiego autobusu. Byłem w centrum miasta, więc wolałem nie ryzykować przejeżdżając na czerwonym. Aż tak bardzo odważny nie byłem, aby zginąć w środku nocy przez swoją własną głupotę. Spojrzałem w prawo a mój wzrok napotkał ładną dziewczynę. Miała wsadzone słuchawki w uszy, podkurczone nogi pod siebie a jej duże oczy odbijały się od szyby autobusu jak diamenty. Cieszyłem się z faktu, iż moje okna były przyciemniane, ponieważ przyglądałem się jej dłuższą chwilę. Po chwili ona również odwróciła się w moją stronę, wpatrywała się w krajobraz nocnego miasta. Autobus ruszył a ja przed oczami nadal miałem jej czarne oczy i delikatne rysy twarzy. Usłyszałem głośny klakson samochodu stojącego za mną. Spojrzałem w lusterko na starego faceta, który na mnie trąbił. Zielone światło świeciło się już dłuższą chwilę, więc ruszyłem szybko.

Ebony.

Wracałam od koleżanki, która mieszkała na drugim końcu miasta. Niestety tata nie mógł mnie odebrać, więc poruszałam się komunikacją miejską. Wcale mi to nie przeszkadzało wręcz przeciwnie. Cieszyłam się z mojej wyprawy autobusem, ponieważ było ciemno a to wszystko nadawało ciekawy klimat prawie jak z filmu. W dodatku miałam czas, aby skupić wszystkie swoje myśli. Mama martwiła się, że wracam późno sama. Moi rodzice strasznie byli przewrażliwieni, jeżeli chodziło o moje bezpieczeństwo, ale za to ich kochałam. „Wiemy, że jesteś odpowiedzialna, ale w dzisiejszych czasach na ulicach można spotkać wielu bandziorów” – powtarzali zawsze. Pomimo siedemnastu lat nadal wyglądałam jak mała bezbronna dziewczynka, ale wiedziałam, że potrafiłabym się obronić. Miałam trudny charakter. Zawsze musiałam wyrazić swoje zdanie, postawić na swoim, przez co rodzicielka twierdziła, że jeśli znajdę sobie faceta to on długo ze mną nie wytrzyma. Rozglądnęłam się, aby sprawdzić ile drogi mnie jeszcze czeka. Bus stał właśnie na światłach a do domu miałam jeszcze jakieś dziesięć minut. Spojrzałam w lewo a moim oczom ukazał się czarny sportowy i elegancki samochód. Jeżeli się nie mylę było to Camaro. Niestety nie mogłam zobaczyć, kto był jego kierowcą, ponieważ było ciemno, w dodatku szyby auta były przyciemniane. Pewnie był to jakiś młody przystojny mężczyzna, więc żałowałam, że nie ujrzałam jego twarzy. Otrząsnęłam się, gdy mój telefon wydał z siebie dźwięk smsa.
„Ten chłopak jest naprawdę śliczny! Musimy się jutro coś o nim dowiedzieć.” – odczytałam wiadomość, którą wysłała mi Ivy. Chodziło jej o jakiegoś nowego chłopaka, który dołączył do naszej klasy i dzisiaj na chemii się do niej dosiadł. Nie było mnie na zajęciach, ale z jej opowiadań chłopak musiał być niczego sobie. Wysoki, dobrze zbudowany. Miał brązowe oczy, ładnie ułożone włosy i śliczną twarz. Ale ja nie miałam nawet, o czym myśleć pewnie w życiu nie zwróciłby uwagi na brzydką dziewczynę, jaką jestem. Prędzej miała u niego szanse Ivy, która była naprawdę ładna. Mnie nie chciał żaden chłopak, nie byłam w szkole zbytnio popularna, ale dobrze dogadywałam się z płcią przeciwną.
Autobus zatrzymał się na przystanku niedaleko mojego domu a więc opuściłam go, czym prędzej. Naprawdę było już ciemno. Po chwili otworzyłam już drzwi i znalazłam się w ciepłym mieszkaniu.
- Wróciłam – powiedziałam do mamy i młodszego brata, którzy siedzieli w salonie. Ściągnęłam buty, odłożyłam sweter, po czym poszłam do kuchni, aby zrobić sobie herbatę.
- Jak było u Caroline? – zapytała rodzicielka, gdy pojawiłam się w pokoju, w którym siedziała. Odpowiedziałam, że dobrze się bawiłyśmy, po czym poszłam na górę. Spakowałam książki na jutrzejszy dzień, przygotowałam ciuchy, posiedziałam godzinę szperając w Internecie na koniec poszłam się kąpać i tak o to skończył się mój dzień.

 ~*~

Dziękuję bardzo za tak dużą ilość pozytywnych komentarzy! Jestem Wam bardzo wdzięczna. Jeżeli ktoś jeszcze chce być informowany to nadal proszę pisać :)