niedziela, 13 października 2013

20. Letters.


- Wstawaj do szkoły! - ktoś jęknął nad moim uchem jednocześnie przebudzając mnie z przyjemnego snu. Czując ciepłą rękę na mojej talii otworzyłam szybko oczy.
- Justin głupku, co Ty tu robisz? - sapnęłam patrząc na chłopaka, który kucał obok mojego łóżka, po czym zerknęłam na telefon, który wskazywał szóstą trzydzieści.
- Przyjechałem Cię obudzić - zaśmiał się. Podniosłam się i popchnęłam go lekko, przez co wylądował na tyłku.
- Jest szósta rano a ja mam na dziewiątą! - powiedziałam z powrotem opatulając się kołdrą.
- To ja wstaję wcześnie rano, przyjeżdżam do mojej dziewczyny, aby zabrać ją na miłe śniadanie a ona mnie tak traktuje?! - burknął obrażony, na co się zaśmiałam.
- Pewnie masz w tym jakiś ukryty cel, na pewno jest jakiś haczyk, kłamco - przedrzeźniałam się z nim. Blondyn popatrzył na mnie zirytowany, po czym wstał zamierzając skierować się do wyjścia, lecz nim zdążył zrobić kolejne dwa kroki wyskoczyłam z łóżka i rzuciłam się na niego, przez co wylądowaliśmy na podłodze.
- Połamałaś mi wszystkie kości - jęknął obejmując mnie, gdy leżeliśmy na podłodze śmiejąc się.
- Tak na pewno - przewróciłam oczami. - To, co z tym śniadaniem?
- Gdybyś nie uciskała mi płuc to może bym ci powiedział - uznał chichocząc. Wzdychając zeszłam z niego, po czym usiadłam po turecku na dywanie. - Idź się ubierz i pojedziemy coś zjeść - powiedział podpierając się na łokciach.
- I po to budziłeś mnie o szóstej rano? Boże Justin - wstałam jęcząc pod nosem. Podeszłam do szafy, aby wybrać jakieś ciuchy. Czułam się trochę nieswojo, ponieważ byłam pewna, że Justin obserwuje każdy mój ruch. - Przestań się na mnie patrzeć, bo czuje się jakbym była naga - rzuciłam mu karcące spojrzenie, gdy byłam w drodze do łazienki.
- W mojej głowie właśnie taka jesteś; naga! - krzyknął za nim zdążyłam zamknąć za sobą drzwi. Zaśmiałam się pod nosem, lecz uśmiech szybko zszedł z mojej twarzy, gdy uświadomiłam sobie, że ktoś z mojej rodziny mógł to wszystko usłyszeć.

- Mam ochotę na jajka i bekon - Justin uśmiechnął się przekraczając próg Waffle House. Przewróciłam oczami widząc go tak podekscytowanego. Jednak nie powiedziałam nic czując jego dłoń splatającą się wraz z moją, gdy szliśmy do jednego ze stolików. - A Ty kochanie, co byś zjadła? - spytał uśmiechając się zalotnie.
- Kanapkę i gofra - stwierdziłam spoglądając na Menu. Nie czekając dłużej blondyn poszedł złożyć zamówienie. - Za czterdzieści minut zaczynają się lekcje - powiedziałam, gdy wrócił.
- Niestety, ale wiesz; zawsze możesz się zerwać - powiedział uśmiechając się. - Chociaż jednak nie, musisz chodzić do szkoły, aby być inteligentną i wykształconą dziewczyną - dodał za nim zdążyłam cokolwiek powiedzieć.
- A Ty? - zapytałam patrząc na niego podejrzliwie, na co on westchnął.
- Wywalili mnie - rzucił jakby to była najnormalniejsza rzecz na świecie.
- Co proszę? Jak to wywalili Cię ze szkoły!? Pattie o tym wie? Boże Justin - zaczęłam histeryzować, na co on złapał moją dłoń i biorąc głęboki oddech powiedział:
- Wczoraj przyszło jakieś pismo, że mam dużo nieobecności i mnie wywalają a Pattie jeszcze nie wie - wzruszył ramionami.
- Nie wierzę, przecież to ostatni rok, nie mogli cię tak po prostu wywalić! - jęknęłam dalej nie dowierzając.
- Najwidoczniej jednak mogli - Justin był tak spokojny, że aż miałam ochotę go uderzyć. Przecież to nie jest normalne, że wywalają go ze szkoły! Nie wyobrażam sobie tego. W tym momencie piękna bańka, która otaczała nas od poranka prysła.

- Przyjadę po Ciebie jak skończysz lekcje - powiedział stając na parkingu szkolnym. Pokiwałam głową twierdząco, po czym zabrałam moją torbę i chciałam wysiąść, lecz Justin złapał mnie za nadgarstek przyciągając do siebie. - Powodzenia, kocham Cię - mruknął całując mnie w usta.
- Uważaj na siebie - poprosiłam zważając na ostatnie wydarzenia, po czym wysiadłam. Dochodząc do wejścia głównego oglądnęłam się do tyłu, aby zobaczyć jak Justin odjeżdża z piskiem opon. Ten dzień będzie naprawdę ciężki. Nie wyobrażałam sobie lekcji bez Justina.

Przez ostatnie dni jedyne, co robiłam to myślenie o Justinie. To myślenie polegało na odkryciu jego tajemnicy. Byłam w stu procentach pewna, że nie mówi mi prawdy o swoim życiu. Boże, on nawet nie potrafił mi wyjaśnić, czemu zniknął na te kilka dni. Wiecie, co jest najgorsze? Ostatnio uświadomiłam sobie, że tak naprawdę nie wiem NIC o moim chłopaku. To zabijało mnie od środka.

Żyłam w jednym wielkim kłamstwie.

Kilka minut po piętnastej skończyłam lekcje. Szczęśliwa, że to już koniec wybiegłam ze szkoły nie zwracając uwagi na innych. Gdy znalazłam się na parkingu ujrzałam Justina opierającego się o maskę samochodu. Podeszłam do niego a ten objął mnie w pasie.
- Tęskniłem - uśmiechnął się całując moje czoło. Zaśmiałam się cicho zauważając, iż minęło niecałe sześć godzin odkąd ostatni raz się widzieliśmy.
- Tak, ja za tobą też - przyznałam. - Chodź, muszę odebrać brata - powiedziałam wsiadając na miejsce pasażera.
Justin zawiózł mnie do szkoły gdzie odebraliśmy mojego brata, po czym odwiózł nas do domu.
- Wejdziesz do środka? - zapytałam, gdy zatrzymaliśmy się na podjeździe a on nie ruszył się z miejsca.
- Nie mogę - pokiwał głową przecząco. - Muszę załatwić sprawy na mieście - 'wyjaśnił' wzdychając. Kiwnęłam udając, że zrozumiałam, po czym cicho dziękując; wysiadłam. Szukając kluczy w torbie skierowałam się do drzwi wejściowych, przy których czekał na mnie Austin.
- To chyba do Ciebie - powiedział podając mi białą kopertę z moim imieniem napisanym na wierzchu.
- Skąd to masz? - spytałam patrząc podejrzliwie, ponieważ nie było na niej żadnego adresu czy znaczka pocztowego.
- Leżała na wycieraczce jak przyszedłem - odpowiedział. Nie mówiąc nic otworzyłam drzwi abyśmy mogli wejść do środka. Austin poszedł do salonu a ja udałam się do kuchni. Usiadłam przy stole i czym prędzej otworzyłam kopertę ciekawa, co zawiera w środku.
Biała kartka. W środku była kartka zapisana jakimiś literami. Zaczęłam się denerwować, lecz jednocześnie moje zainteresowanie wzrosło. Za nim jednak zaczęłam czytać odetchnęłam głęboko i poczekałam chwilę nie za bardzo będąc pewną czy jestem gotowa, aby przeczytać, co ktoś dla mnie przygotował.
Na pewno nie byłby to list od moich rodziców, Justina czy przyjaciółki, (która swoją drogą obraziła się na mnie i żyje swoim życiem), bo znam ich pismo, sąsiedzi raczej też odpadają, bo to bezsensu, więc zostawał ktoś, kto się we mnie zadurzył lub jakiś wróg. Cokolwiek.
Bałam się tylko jednego:, co jeśli ten list zrujnuje moje życie?

Droga Ebony,
może nie jestem zbyt dobrym pisarzem a listy nie są moją mocną stroną, lecz chciałbym przekazać Ci coś, co prawdopodobnie sprawi, że spojrzysz na otaczający Cię świat inaczej i dowiesz się w końcu prawdy o Twoim chłopaku, którą on tak bardzo chciał przed Tobą ukryć.

Wzięłam głęboki oddech, podczas, gdy moje ręce zaczęły się trząść a tętno gwałtownie przyśpieszyło. Takiego obrotu sprawy się nie spodziewałam a dalsza część listu strasznie mnie ciekawiła. No cóż...

Justin Drew Bieber osiemnastoletni Kanadyjczyk, który dotychczasowo zamieszkiwał Atlantę prowadził tam całkiem bujne życie. Lecz nie w tym rzecz.
Czy wiedziałaś, że Twój chłopak był gangsterem? Czy wiedziałaś, że Twój chłopak brał udział w nielegalnych wyścigach? Czy wiedziałaś, że Twój chłopak pomagał w napadach na banki, lombardy, sklepy? Czy wiedziałaś, że Twój chłopak chodził po mieście z bronią? Oh, nie martw się - nie zabił nikogo, bynajmniej tak wszyscy twierdzą. Prawdopodobnie nie uwierzysz w przypadkowy list, który dostałaś od nieznajomego, dlatego wyjaśnię Ci skąd wiem to wszystko. W dodatku gratis napiszę Ci kilka ciekawostek, słoneczko.

Justin był przestępcą? Jak to? Chyba właśnie zaczęłam się denerwować. I dlaczego mój 'prześladowca' - czy jakkolwiek chcecie nazwać tą osobę nazywa mnie swoim słoneczkiem? 

W wieku 15 lat Twój chłopak zaczął zarabiać na życie pomagając jednemu z najsilniejszych gangów samochodowych w Atlancie. Wkrótce odkrył swój talent, który każdy chciał chętnie wykorzystać dla swojej korzyści - Justin został kierowcą w nielegalnych wyścigach ulicznych. I to nie jakimś tam kierowcą, lecz najlepszym w całym mieście! Uwierzyłabyś w to? Twój uroczy, kochany, słodki chłopak brał udział w wyścigach. W dodatku biedaczek uzależnił się od tego. Uzależnił się od adrenaliny, którą dostarczała mu szybka jazda. Przekraczanie prędkości, ryzyko wypadku, nadzieja na zwycięstwo. Ale nie martw się nie skończyło się na samych wyścigach.
W dzień Pan Bieber pomagał przy dostawach narkotyków. Nie był dilerem, po prostu obstawiał ich, był ich kierowcą. Lecz wkrótce stwierdził, iż nie zadowala go ta 'praca' i postanowił pomóc innym dobrodusznym i niewinnym stworzeniom (wyczuwasz ten sarkazm, prawda skarbie?). 

Wstałam od stołu rzucając na niego kartkę papieru. Zakryłam usta dłonią nie wierząc w to wszystko. Jak ktoś mógł pisać takie rzeczy o moim Justinie? Wiadomo - nie był idealny. Wiedziałam też o tych całych wyścigach, ale do tej pory nie wydawało się to takie groźne jak po przeczytaniu tego listu. 
Nalałam sobie wody do szklanki, po czym wzdychając wróciłam do czytania.

Zaczął pomagać przy napadach. Oni napadali, kradli a on ich wiózł jednocześnie uciekając przed policją. Po wszystkim dzielili się łupem a Justin uciekał niezauważony. Jeżeli nie znasz jego sławnych słów to chyba najwyższa pora abym cię z nimi zapoznał. 
"Podajesz datę i godzinę a ja daję ci pięć minut. Cokolwiek zdarzy się przez te 5 minut, jestem do Twojej dyspozycji. Nie czekam dłużej. Nie noszę broni. Odjeżdżam" 
Interesujące prawda? Takie właśnie życie prowadził Twój chłopak. Wydaje się niemożliwe? Lecz tak właśnie było. A propos policji - pewnie zastanawiasz się czy został złapany itd. Odpowiedź brzmi: nie. Jak to? Kochany Justin miał wtyki w Policji. Pomijając fakt, iż gang wszystko maskował - jego kochana mamusia dawała dupy jednemu z ważniejszych policjantów w Atlancie.
Myślisz sobie: to nie możliwe. A jednak. 
Takie życie wiódł przez prawie trzy lata. Gdy tylko jego matka dostała propozycję pracy w LA spakowali manatki i wyjechali. Ale nie myśl sobie, że tutaj Justinek się ustatkował. No, co Ty. Jak chłopak taki jak on mógłby przestać robić to, co kocha. Tutaj też się ścigał, był kierowcą. Gangi o nim wiedzą i w każdej chwili mogą go wykorzystać. 

To tyle ode mnie. Mam nadzieję, że niczego nie pominąłem. Możesz mi wierzyć lub nie, ale wszystko to sprawdzone informacje prosto od starego przyjaciela Biebera, (jeżeli mi nie wierzysz spytaj swojego chłoptasia o niejakiego Chaza Somersa). Możesz zrobić z tymi informacjami, co chcesz, ja chciałem cię tylko ostrzec. 
Gdybyś miała jakieś pytania, cokolwiek - możemy spotkać się jutro o 20 w Waffle House, który tak często odwiedzasz ze swoim chłopakiem. Tylko czasem nie zabieraj go na to spotkanie, wtedy nic się nie dowiesz.
Pozdrawiam piękna.


To nie może być prawda. To jakiś cholerny koszmar. Pieprzony żart.

~*~

Znowu miesięczne opóźnienie, przepraszam. Nawet nie będę się tłumaczyła, bo to bezsensu.
Powoli zbliżamy się do końca :)
Jak myślicie kto napisał ten list?

Mam nadzieję, że skomentujecie po przeczytaniu może zmotywuje mnie to do szybszego napisania kolejnego rozdziału!