wtorek, 11 czerwca 2013

16. I love you.



- Justin nie mogę dzisiaj wyjść! – już o poranku kłóciłam się z chłopakiem podczas rozmowy telefonicznej. 
- Dlaczego, no? Przecież jest sobota, daj mi jeden konkretny powód – zażądał. Westchnęłam jednocześnie przewracając oczami, po czym podeszłam do okna, aby odsłonić roletę.
- Pilnuję dzisiaj brata, bo rodzice idą do pracy – skłamałam, ale nie mogłam podać mu prawdziwej przyczyny, przez którą nie mogę spotkać się z nim w południe. – Możemy spędzić wspólny czas wieczorem.
- Jesteś strasznie uparta, przecież pomógłbym ci się nim zająć – kontynuował próbując zmienić moją decyzję. Cała sytuacja mogła wyglądać strasznie dziwnie, lecz nie mogłam dopuścić do tego, aby Justin dowiedział się, co zamierzam robić w dzisiejsze popołudnie. – Nieważne, będę u ciebie o dziewiętnastej i nie przyjmuję więcej wymówek.
- Okej, dziewiętnasta może być – powiedziałam uśmiechając się. Ten chłopak był cholernie zawzięty i uparty.
- Do zobaczenia – pożegnał się melodyjnie wypowiadając każdą literkę. Zachichotałam.
- Oh już nie mogę się doczekać – odpowiedziałam sarkastycznie i od razu wyobraziłam sobie Biebera, który patrzy na mnie swoim karcącym wzrokiem. Rozłączyliśmy się a ja wybrałam się do łazienki. Wzięłam prysznic, ubrałam się i związałam włosy. Wszystkie te czynności wykonywałam strasznie powolnie, ponieważ czekał mnie ciężki dzień i na samą myśli nie miałam na nic ochoty.

Równo o trzynastej byłam już na miejscu. Pchnęłam duże szklane drzwi i weszłam do środka gdzie powitały mnie podejrzane spojrzenia wszystkich osób, koło których przechodziłam. Niezręcznie.
- Dzień dobry, szukam Pana Chrisa Longa – powiedziałam do starszej otyłej kobiety siedzącej za okienkiem czegoś w stylu recepcji. Kobieta spojrzała na mnie z nad swoich okularów, po czym odezwała się w końcu:
- Jest na drugim piętrze w pokoju 303 – odpowiedziała swoim wrednym głosem a ja kiwając jej głową dziękująco skierowałam się do windy, której drzwi się właśnie otworzyły. Weszłam do środka gdzie na metalowym panelu wcisnęłam przycisk z numerem trzy. Po chwili usłyszałam charakterystyczne ‘kliknięcie’, co oznajmiło mi, iż muszę opuścić już windę. Wyszłam na korytarz szukając pomieszczenia z numerem, który powiedziała mi recepcjonistka. Zapukałam nabierając duży oddech do płuc.
- Dzień dobry – powiedziałam widząc za biurkiem pana Chrisa. Facet uśmiechnął się do mnie przyjaźnie.
- Witaj maleńka, jesteś przed czasem – odpowiedział wskazując mi na krzesło znajdujące się naprzeciwko niego. Zajęłam miejsce. – Przez telefon nie mieliśmy szansy na dokładniejszą rozmowę, więc za nim się tam udamy chciałbym tylko żebyś powiedziała mi, dlaczego chcesz się z nim spotkać.
- Chciałam tylko zapytać go o kilka ważnych dla mnie rzeczy, to tyle – wyjaśniłam nie będąc do końca pewną czy ta odpowiedź go zadowoli. Bawiłam się nerwowo dłońmi licząc, że wszystko pójdzie po mojej myśli.
- Okej nie wnikam w szczegóły, chodźmy – mężczyzna uśmiechnął się wstając ze swojego miejsca. Podążyłam za nim. – I rozumiem, że rodzice mają się nie dowiedzieć o tym, że ci pomagałem? – dodał otwierając przede mną drzwi.
- Byłabym wdzięczna – odpowiedziałam kiwając głową twierdząco. Zjechaliśmy windą na dół, następnie przeszliśmy przez kilka korytarzy. Naprawdę nie miałam pojęcia gdzie się znajdujemy, nigdy wcześniej nie byłam na komisariacie. W końcu doszliśmy do miejsca spotkań z więźniami. Weszłam do małego pomieszczenia, w którym było kilka stolików, przy każdym znajdowały się dwa krzesła. Zajęłam jeden z tych przy oknie. Uderzałam nerwowo palcami o blat, gdy w końcu do środka został wprowadzony Hugo. Minę na mój widok miał zmieszaną, choć wcale mu się nie dziwię. Prawdę mówiąc nigdy wcześniej nie mieliśmy ze sobą bliższego kontaktu, znałam go jedynie z kilku zdań, które powiedział mi o nim kiedyś tam Justin a pierwszy raz widziałam go wtedy na posterunku, gdy przyjechałam zobaczyć, co z Bieberem no i właśnie w tej sprawie tu jestem.
- Cześć – przywitałam się a on wystawił w moim kierunku swoją prawą dłoń, którą uścisnęłam. Siedziałam przez chwilę w ciszy wpatrując się w niego nie do końca wiedząc, od czego powinnam zacząć.
- Coś się stało z Justinem? Znowu ma jakieś kłopoty? Co cię tu sprowadza? – zapytał najwidoczniej nie chcąc dłużej tkwić w niepewności. Odetchnęłam głęboko przyglądając się jego tatuażom.
- Em… chodzi o Justina, ale nie wiem jak zacząć. To dziwne po prostu… - zaczęłam nie będąc pewną czy dobrze robię. Oh, Ebony tchórzy, gdy już udało jej się z nim spotkać. To takie do niej podobne. – Wtedy, gdy przyjechałam zobaczyć, co z Justinem a ciebie aresztowali, rozmawialiście. A że staliście niedaleko to słyszałam kawałek waszej rozmowy no i chciałam w związku z tym zadać ci kilka pytań – wyjaśniłam niemalże na jednym wdechu.
- A więc co chcesz wiedzieć? Od razu mówię, że nie mogę ci na wszystko odpowiedzieć – odpowiedział a ja przewróciłam oczami. Czyli nic się od niego nie dowiem, będzie krył tyłek Biebera ile się da.
- Co miałeś na myśląc mówiąc ‘chyba nie chcesz, aby dowiedziała się o twojej przeszłości’? – zapytałam wprost od razu przechodząc do pytania, które od tamtego dnia mnie nurtowało.
- Nie mogę ci tego powiedzieć – odparł niemalże od razu. Odetchnęłam głęboko, po czym spojrzałam na niego błagalnie. Nie po to załatwiałam to spotkanie, aby dowiedzieć się, że ‘nie może’ mi powiedzieć.
- Jak to nie możesz? Proszę cię, Justin nie dowie się, że mi powiedziałeś – powiedziałam próbując go przekonać. Nie mogę się poddać. – Tak samo jak mam nadzieję, że nie dowie się o naszym spotkaniu – dodałam a on pokiwał głową twierdząco.
- Nie rozmawia się o interesach kumpla – wymamrotał patrząc wszędzie tylko nie na mnie. Czy on sobie ze mnie żartuje? Mam godzinę na wyciągnięcie z niego informacji a on nie chce nawet współpracować.
- Nawet, jeśli prosi cię o to dziewczyna twojego kumpla? – zapytałam. Proszę niech pęknie, proszę niech powie, choć słowo. – To dla jego dobra.
- Oh jesteście razem? Czyżby Bieber w końcu ogarnął dupsko i zrobił krok? – powiedział uśmiechając się szeroko, nie powiem na mojej twarzy też wywołało to uśmiech, lecz nie ma zmieniania tematów. Nie mamy na to czasu.
- Hugo proszę cię, czy to złe, że chcę wiedzieć, choć trochę o przeszłości swojego chłopaka? – błagałam, lecz on był niewzruszony. – Przecież Justin tym bardziej mi nie powie.
- Wcale mu się nie dziwię – mruknął pod nosem. – Uwierz mi on sobie poradzi i naprawdę będzie lepiej jak nie będziesz o niczym wiedziała.
- Dzięki za pomoc – warknęłam wkurzona wstając z miejsca. Już chciałam wychodzić, gdy jego głos zatrzymał mnie.
- Miej na niego oko w piątek, bo w nocy może wpędzić się w coś głupiego – powiedział. Odwróciłam się i spojrzałam na niego pytająco.
- Co takiego? – zapytałam.
- Zapytaj Justina – odpowiedział. Przewróciłam oczami, po czym wyszłam trzaskając drzwiami. Co za dupek. Dowiedziałam się tyle, że naprawdę moja głowa buzuje od informacji. Aż dostaję migreny. Wyczuwacie ten sarkazm prawda? Zmarnowałam tylko niepotrzebnie czas. Zrezygnowana pojechałam do domu.  

- Justin to boli! – wrzasnęłam, gdy leżeliśmy na kanapie w salonie a chłopak wbijał mi palce pomiędzy żebra. – Jesteś okropny.
- Przecież ja ci nic nie robię – odpowiedział obejmując mnie ramieniem.
- Zostajesz na noc? – spytałam zauważając, że jest już dwudziesta pierwsza.
- A co z Twoimi rodzicami? – powiedział przełączając telewizor na inny kanał. Wzięłam garść serowych chrupek i rzuciłam w nim jednym.
- Wrócą za jakąś godzinę, bo są u dziadków, ale to żaden problem żebyś został – odpowiedziałam uśmiechając się. Chłopak również wziął chrupki. Otworzyłam usta a on rzucił mi chrupka, niestety trafił w mój nos.
- Na pewno? – zapytał, aby się upewnić. W odpowiedzi pokiwałam głową twierdząco.
- Justin… Czy Dragon dał ci już spokój? – mruknęłam nie mogąc nawet na niego spojrzeć. To pytanie nie było na miejscu, ale po prostu musiałam o to zapytać. Dręczyło mnie to za nim jeszcze poszłam spotkać się z Hugo a że on nic mi nie powiedział to tym bardziej musiałam podpytać o cokolwiek Justina.
- Tak jest okej, czemu pytasz? – powiedział łapiąc mnie za rękę. Przyglądał mi się dłuższą chwilę, gdy ja próbowałam wymyślić sensowną wymówkę.
- Po prostu się martwię – wypuściłam z ust. Powietrze wokół nas tak jakby zgęstniało, przez co atmosfera stała się krępująca. Siedzieliśmy w ciszy a Justin przez chwilę o czymś myślał. – Może zrobimy kolację? – zapytałam przerywając tą dziwną sytuacje, na co brązowooki przytaknął. Poszłam w kierunku kuchni a on udał się za mną.
- Na co masz ochotę? – spytałam przeglądając zawartość lodówki.
- Zjem wszystko, co zrobisz – odpowiedział uśmiechając się. Odwzajemniłam to jednocześnie wyciągając składniki potrzebne na moją ulubioną sałatkę.

Miło było spędzać wieczór z chłopakiem, którego się kocha. Śmialiśmy się, przytulaliśmy – było cudownie. I nie mogę sobie wyobrazić, co by było gdyby coś mu się stało. Po prostu nie chcę nawet o tym myśleć. Zapewne moje życie legło by w gruzach a ja nie umiałabym go posprzątać, ponieważ nie było by już przy mnie blondyna, który by mnie wspierał. Może nie jest idealny, ale na pewno bardzo go kocham. Kocham Cię Justin.


~*~

Przepraszam, że rozdział jest taki krótki, ale mam nadzieję, że i tak się wam spodoba :) Z góry przepraszam za wszystkie błędy.
Obiecuję, że niedługo się poprawię i uda mi się napisać coś dłuższego.

Zapraszam na moje tłumaczenie genialnego ff o Jasonie: badmeetsevil-tlumaczenie.