sobota, 27 kwietnia 2013

13. Once again.





                Po zaledwie pięciu kieliszkach przeźroczystego trunku razem z Hugo mieliśmy już niezłą fazę. Szczerzyłem się jak głupi do sera i wcale mi to nie przeszkadzało. Wręcz przeciwnie - ostatnio dawno nie czułem się taki wyluzowany. Sięgnąłem po kolejną porcję alkoholu. Tym razem postawiłem na whisky.
- Whoah, kolego wyluzuj – usłyszałem za plecami a po chwili na kanapie obok mnie usiadł postawnej budowy blondyn. Spojrzałem na niego pytająco a on kontynuował. – Jesteś Bieber, prawda?
- Tak – przytaknąłem przyglądając mu się bardziej. Pierwszy raz widziałem go na oczy a wiec zastanawiałem się, co może ode mnie chcieć. Ale po dawce alkoholu mój mózg nie pracował zbyt dobrze, więc z myślenia nic nie wynikło.
- Słyszałem o tobie dużo rzeczy i muszę przyznać, że musisz mieć wielkie jaja skoro przeciwstawiasz się Dragonowi – powiedział śmiejąc się pod nosem. Upiłem łyk whisky.
- Nie ty pierwszy mi to mówisz – odpowiedziałem uśmiechając się. Zainteresowało mnie to, co miał mi do powiedzenia, więc czekałem na ciąg dalszy.
- Uważaj na siebie, on jest zdolny do wszystkiego – skończył klepiąc mnie po ramieniu, po czym odszedł. To było dziwne. Czy on chciał sprawić, że zacznę się bać Dragona? Ta sytuacja była chora.
- To, co panowie sprowadzamy jakieś laski? – krzyknął ktoś z kuchni, jednocześnie przywracając mnie do rzeczywistości.

Ebony

Cholera Justin, dlaczego nie odbierasz? Dzwoniłam dwa razy i wysłałam ci wiadomość. Co się z tobą dzieje? Naprawdę się martwię.
Jest już dwudziesta druga. Chciałam z nim porozmawiać. Tęskniłam. W końcu nie widzieliśmy się od wczoraj. Boże, popadam w paranoję. Westchnęłam ciężko, po czym odeszłam od okna i zabierając piżamę wybrałam się do łazienki. Umyłam się, przebrałam i postanowiłam pójść spać, aby nie tracić czasu na przejmowanie się. Może Justin też już śpi? Lub po prostu ma ważniejsze sprawy na głowie niż interesowanie się mną.
Obudziłam się kwadrans później, gdy tylko udało mi się zasnąć. Telefon dzwonił, więc zerwałam się szybko i wygrzebałam go spod poduszki. Justin.
- Przepraszam, że nie odebrałem. Coś się stało? - usłyszałam jego zachrypnięty głos, gdy tylko przystawiłam urządzenie do ucha.
- Nie, po prostu miałam ochotę na spacer i chciałam porozmawiać - wyjaśniłam zapalając lampkę nocną.
- Spacer? O dwudziestej drugiej? Jesteś szalona - zaśmiał się cicho, na co przewróciłam oczami. - Jestem pod Twoim domem. Otwórz balkon - powiedział rozłączając się. Wstałam z łóżka i podeszłam, aby odsłonić rolety oraz otworzyć mu drzwi balkonowe, by chłopak mógł wspiąć się do mojego pokoju.
- I kto to tu jest szalony - szepnęłam, gdy brązowooki stał przede mną uśmiechając się cwanie. Rzuciłam na niego okiem. Miał na sobie zwykłą białą koszulkę na krótki rękaw oraz jasne jeansy a i tak wyglądał seksownie. Miałam ochotę pocałować go i przytulić. Czy ja właśnie pomyślałam o pocałowaniu go? Zdecydowanie za dużo dziwnych rzeczy dzieje się dzisiaj w mojej głowie. Weszliśmy do środka.
- Śmierdzisz alkoholem - powiedziałam, gdy przechodziłam koło niego, aby dostać się na drugą stronę łóżka.
- Wypiłem kilka kieliszków na imprezie, ale już jestem trzeźwy - oznajmił uśmiechając się.
- Na pewno - prychnęłam wchodząc pod kołdrę.
- O czym chciałaś porozmawiać? - spytał kładąc się obok mnie. Westchnęłam. Tak naprawdę nie miałam konkretnego celu rozmowy. Po prostu chciałam mieć go blisko siebie.
- O wszystkim, o nas - szepnęłam. Bieber objął mnie ramieniem i przyciągnął do siebie.
- Lubię rozmawiać z tobą nocami. Jest cicho, jesteśmy tylko my. Mam cię całą dla siebie i nikt nam nie przeszkadza - stwierdził całując moje czoło. Przytaknęłam mu.
- Szkoda, że wszystko teraz jest takie skomplikowane - westchnęłam a chłopak nie odpowiedział nic. - Justin?
- Hm? - mruknął wtulając się w moje włosy.
- Powiedz mi, co z nami? - zapytałam. Chłopak nie był zbyt zadowolony, że poruszyłam ten temat. Ale ja po prostu musiałam wiedzieć, na czym stoję. Może musiałam go już sobie odpuścić?
- A jeżeli cię skrzywdzę? Co jeśli będziesz przeze mnie cierpiała? - mruknął ledwo słyszalnie. Nie wiedziałam, co mam mu odpowiedzieć. Dlaczego on zawsze zakładał, co będzie, gdy? Sytuacja stała się krępująca a w pokoju zapanowała idealna cisza. Wpatrywałam się w nieistniejący punkt przede mną próbując przeanalizować to, o czym przed chwilą rozmawialiśmy. 
- Hej, Ebony. Kocham cię, ale chcę poczekać na odpowiedni moment. Będę przy tobie zawsze nie ważne, co się stanie, więc nawet, jeśli nie będziemy razem to zawsze możesz na mnie liczyć - powiedział podnosząc się na jednym łokciu. Spojrzał mi w oczy a ja przebiegłam wzrokiem po jego idealnej twarzy. Zakochałam się. To oficjalne.


Justin - następnego dnia późnym wieczorem

- Czy ty jesteś popieprzony!? - usłyszałem. Spojrzałem na Hugo, po czym westchnąłem. Zaczęło się. - Dałeś jej drugi raz kosza?
- Nie dałem jej żadnego kosza. Nie wiem, co ja sobie wtedy myślałem, ale po prostu nie chcę jej narażać na to wszystko - warknąłem zły, że chłopak naskoczył na mnie. Nie przyjechałem do niego żeby darł na mnie ryja. Sam zapytał, co mnie gryzie, więc niech się teraz nie rzuca.
- Na co? Przecież Dragon dał ci już spokój - powiedział jakby to była najoczywistsza rzecz na świecie.
- Tak ci się tylko wydaje - westchnąłem. Nie mogłem przestać myśleć o Ebony. Była mi bliska, lecz bałem się naszego związku. Ona była porządną dziewczyną a ja zwykłym śmieciem. - Chodź jedziemy oddać mu tą kasę - dodałem wstając z kanapy. Brunet mrucząc pod nosem niezrozumiałe nikomu słowa rzucił mi piorunujące spojrzenie.
Jechaliśmy w ciszy na miejsce spotkania. Miałem wszystko pod kontrolą, lecz byłem trochę zestresowany, ponieważ Boomer mógł odwalić po prostu wszystko. Gdy zajechaliśmy na miejsce wybiła dwudziesta druga.
- Cholera – syknąłem widząc, że zbliża się wyścig. Właśnie na ten moment nie chciałem na trafić. Na linii startu ustawione były już samochody. Zatrzymałem swoje Camaro kilka metrów dalej, po czym wysiedliśmy. Dragon zauważył nas, więc zaczął iść w naszą stronę.
- Jak miło widzieć was obu – powiedział rozkładając ręce jak gdyby chciał nas zaraz przytulić. Usłyszałem głośne westchnięcie Hugo, który wyciągnął białą kopertę w kierunku bruneta. Już mieliśmy się odwrócić i wracać, gdy głos Boomera nas zatrzymał. – Hej Panowie to jeszcze nie wszystko.
- Czego Ty znowu chcesz?! – warknął ze złością Randle, na co w moich uszach odbił się głośny śmiech Dragona. Ten koleś naprawdę mnie irytował. Z każdą chwilą coraz bardziej.
- Musicie jakoś wynagrodzić mi tą kradzież – oznajmił a na jego usta wkradł się ten perfidny uśmieszek. Wiedziałem już, do czego zmierza. – To, co który z was wsiada do wozu? – dodał wskazując dłonią na sportowy samochód stojący pusty na linii startu.
- Żaden – odpowiedział mu Hugo za nim ja zdążyłem cokolwiek zrobić. W mojej głowie znów zadudnił ten wkurzający chichot.
- Dużo postawiłem na ten samochód, ale kierowca nie dożył wyścigu, więc sprawa wygląda jak wygląda. Myślałem, że nie pozwolicie, aby umknęło nam prawie dziesięć tysięcy – na jego ustach kolejny raz zagościł uśmiech. Co ja mówię, on prawie nie schodził z jego ust. Westchnąłem głęboko.
- Pojadę dla ciebie, ale robię to ostatni raz w moim życiu. Nie mam zamiaru się dla ciebie ścigać – odpowiedziałem dając nacisk ostatniemu zdaniu. Chłopak zaśmiał się, ponieważ zadowolony dopiął swego natomiast Hugo spojrzał na mnie wkurzony, że mu uległem. Trudno. Przecież Dragon by nie odpuścił. Olałem ich, po czym odwróciłem się, aby pójść w kierunku mojego Camaro. Jeżeli mam się już ścigać to tylko i wyłącznie moim samochodem.
- Spadaj od mojego auta! – warknąłem do kolesia, który kręcił się niedaleko a gdy chłopak odszedł wsiadłem do środka i odpaliłem je. Wyciszając się zajechałem na linię startu, po czym zapiąłem pasy. Kolejny raz startuję nie znając trasy i przeciwników. Czy ja zawszę musze mieć przejebane? Na środek wyszła wysoka blondynka. Spojrzała na wszystkie wozy ustawione na starcie, po czym uniosła flagę i szybko opuściła ją w dół. Ruszyłem. Nie wiedziałem, czego mam się spodziewać, więc po prostu jechałem. Nagle coś zaczęło uderzać mi koło koła. Dźwięk przypominał jak gdyby starła się tarcza, ale przecież to było nie możliwe, bo do tej pory wszystko działało sprawnie. Po kilku metrach odezwała się też druga strona samochodu. Może uszkodziłem klocki hamulcowe? Nie, przecież niedawno je wymieniałem. Zdenerwowałem się. Jeżeli ktoś grzebał mi przy aucie, gdy rozmawiałem z Dragonem to na pewno za to oberwie. Wychodziłem już prawie na prowadzenie, lecz nagle wszystkie wozy zaczęły gwałtownie zawracać i rozjeżdżać się w różne strony. To oznaczało tylko jedno – policja dowiedziała się o wyścigu. Zwolniłem, aby również zakręcić i uciekać, lecz samochód jak na złość zgasł. Podniosło mi się ciśnienie. Spróbowałem odpalić ponownie. Nic to nie dało. Zabrałem szybko dokumenty, które trzymałem w podłokietniku, po czym wybiegłem z auta jak poparzony. Rozejrzałem się, dookoła aby zobaczyć gdzie mógłbym uciec.
- Justin! – usłyszałem za sobą głos Hugo, który siedział z jakimś facetem w aucie. Wsiadłem szybko, po czym odjechaliśmy z piskiem opon.
- Kurwa, jakiś koleś grzebał przy moim wozie – warknąłem jednocześnie zaciskając mocno pięści ze zdenerwowania.

Potarłem swoje zaspane oczy jednocześnie ziewając. Wróciłem do domu nad ranem, więc mój sen nie trwał zbyt długo. Wstałem z łóżka, po czym podszedłem do okna, aby odsłonić żaluzje, przez co moje oczy gwałtownie oślepił mocny blask słońca. Zakląłem pod nosem karcąc się za tę decyzję. Wzdychając głośno poszedłem w kierunku łazienki, aby się ogarnąć i ubrać.
- Pożyczyłabyś mi auto? – zapytałem matki siadając przy stole w kuchni. Nie rozmawiałem z nią chyba od wieków, ale mniejsza o to. Ważne żeby pożyczyła mi ten cholerny samochód.
- A co stało się z twoim? – odpowiedziała pytaniem na pytanie, na co przewróciłem teatralnie oczami. Czy ona zawsze musi zadawać tyle pytań?
- Musiałem pojechać z nim do warsztatu, bo coś zaczęło szwankować – wyjaśniłem kłamiąc trochę, lecz kobieta nadal była nieugięta. Już wiem, po kim jestem tak cholernie uparty.
- Przecież do tej pory sam umiałeś je sobie naprawić – powiedziała wkurzając mnie jeszcze bardziej. Czy ona nie mogła po prostu dać mi tego samochodu bez niepotrzebnego pierdolenia?
- Spóźnię się zaraz do szkoły – burknąłem wstając od stołu, na co matka westchnęła ciężko.
- Kluczyki leżą na komodzie – szepnęła, gdy zbliżałem się do wyjścia. Przesłałem jej uśmiech, po czym zadowolony złapałem za dokumenty i wyszedłem z domu. Musiałem przecież jak najszybciej dostać się do szkoły, aby nie spóźnić się tysięczny raz.
Wszedłem do klasy, w której odbywał się angielski. Oczywiście byłem spóźniony, ale w tym momencie nie interesowało mnie to za bardzo. Spojrzałem na Ebony, która siedziała obok. Szatynka również nie była w dobrym humorze. Westchnąłem, po czym zacząłem odliczać minuty do końca lekcji.
Nie minęło nawet pięć minut, gdy drzwi od klasy otworzyły się a do środka wszedł funkcjonariusz.
- Cholera - mruknąłem wiedząc, że w tym momencie mam przejebane. Już po mnie. Jestem skończony. Ebony spojrzała na mnie jakby wiedziała, że facet przyszedł po mnie. Westchnąłem. Mężczyzna szepnął coś do nauczycielki na ucho, po czym ta odezwała się:
- Bieber pójdziesz z panem – usłyszałem. Wstałem ślamazarnie z krzesła podciągając swoje spodnie, które opadły niebezpiecznie ukazując moje majtki. Odchodząc spojrzałem do tyłu na miejsce, na którym przed chwilą siedziałem. Brązowooka przyglądała mi się nie wiedząc, co się dzieje. Kolejny raz ją skrzywdziłem.

~*~

Jak myślicie, dlaczego Justin cały czas zachowuje się tak dziwnie, gdy Ebony wyjawia mu swoje uczucia? Może skrywa jakąś tajemnicę? :>
Ciężko pisało mi się ten rozdział, więc mam nadzieję, że przypadnie Wam do gustu.

+ jest wśród Was ktoś (lub może znacie taką osobę) kto zrobiłby mi szablon na bloga?


niedziela, 14 kwietnia 2013

12. Something in the way you move.



               
                Stanęliśmy przed drzwiami do mieszkania Dragona. Zapukałem kulturalnie, lecz nikt mi nie odpowiedział. Nacisnąłem na klamkę - jak na złość zamknięte. Hugo złapał mnie za ramię i odciągnął lekko do tyłu, więc odsunąłem się. Chłopak wyważył drzwi, co umożliwiło nam wejście do środka.
- Nie ma go – powiedziałem, gdy przeszukaliśmy wszystkie pomieszczenia. – I, co teraz?
- Jedź zobacz jak Ebony a ja zostanę, musimy zostawić po sobie ślad – powiedział. Pokiwałem głową twierdząco.
- Dzięki stary – rzuciłem opuszczając mieszkanie. Miałem ochotę przywalić temu sukinsynowi, lecz jak na złość go nie było. Pojechałem, więc tak jak polecił mi Hugo do Ebony, aby sprawdzić czy na pewno nic jej nie jest. Wsiadłem do Camaro trzaskając lekko drzwiami, po czym odjechałem z piskiem opon. Po niecałym kwadransie zajechałem na miejsce. Nie było późno, więc jak normalny człowiek zapukałem do drzwi zamiast wchodzić oknem. 
- Dzień dobry – przede mną stanął ojciec dziewczyny. Przywitałem się również a następnie facet wpuścił mnie na górę. Bez słowa skierowałem się po schodach do pokoju szatynki. Zapukałem lekko i nie czekając na odpowiedź wszedłem do środka.
- Hej – przywitałem się. Ebony siedziała na łóżku i robiła coś na laptopie, przez co w ogóle nie zauważyła, że wszedłem do środka. Przysiadłem się do niej jednocześnie całując lekko jej policzek. – Nic ci nie jest?
- Nie, ale wystraszyłam się – odpowiedziała chowając twarz w swoich włosach. Po chwili jednak podniosła wzrok i spojrzała na mnie. – Justin?
- Hm? – szepnąłem łapiąc jej dłoń. Zacząłem gładzić ją lekko. Nie mogłem opanować zdenerwowania, jakie mną zawładnęło. Jak mogłem dopuścić do tego, aby Dragon przebywał w jej obecności?
- On ci cały czas grozi, prawda? Musimy coś z tym zrobić – powiedziała. Martwiła się, ale mieszanie jej w to jeszcze bardziej, naprawdę było nieodpowiednie.
- Poradzę sobie i obiecuję, że on już się do ciebie nie zbliży – pocieszyłem ją. Brązowooka wtuliła się we mnie. Pocałowałem ją w czoło. Nie potrafiłem zerwać z nią kontaktu, ale im bardziej się do niej zbliżałem tym bardziej Jason niszczył moje życie. O, co mu chodziło? Aż tak bardzo uraziłem jego ego nie zgadzając się na wyścigi?
- Nie zrób nic głupiego – mruknęła w moją klatkę piersiową.
- Na jaką imprezę jutro idziemy? – spytałem przypominając sobie naszą wczorajszą rozmowę. Nie chciałem rozmawiać już o Dragonie, aby nie denerwować siebie i dziewczyny, więc zmieniłem temat. Ona spojrzała na mnie z uśmiechem, po czym odpowiedziała:
- Koleżanka robi domówkę, ale zamiast iść możemy spędzić czas razem u mnie, bo rodzice jadą jutro wieczorem do ciotki w odwiedziny – powiedziała uśmiechając się w końcu.
- O, i co będziemy robić? – uniosłem cwanie brew ku górze, na co dziewczyna parsknęła śmiechem. Po chwili wzruszyła ramionami.
- Nie wiem, ale teraz możemy zamówić pizzę – zaproponowała, na co się zgodziłem. Cały wieczór spędziliśmy na oglądaniu filmu i jedzeniu pizzy oraz popcornu. Dobrze się bawiłem i byłem wdzięczny szatynce za tak miłą końcówkę beznadziejnego dnia.


Następnego dnia rano musiałem wyszykować się wcześniej, ponieważ obiecałem Ebony, że przyjadę po nią i pojedziemy razem do szkoły. Dzień zapowiadał się naprawdę miło. Mieliśmy mieć pięć lekcji, po południu mieliśmy jechać na zakupy, po czym resztę dnia planowaliśmy spędzić razem na wygłupach w domu dziewczyny.
Wyszedłem z domu. Już chciałem wsiadać do auta, gdy zauważyłem, że obok niego zaparkowany jest sportowy samochód, o którego maskę oparty stoi Dragon. Westchnąłem wkurzony. On też nie był w zbyt dobrym humorze.
- Gdzie do chuja jest moje dziesięć kawałków? – warknął zaciskając pięści. Spojrzałem na niego jak na idiotę.  
- Dobrze, że cię widzę, bo chciałem ci przekazać żebyś odpierdolił się od Ebony. Jej w to nie mieszaj – powiedziałem wsadzając ręce do kieszeni spodni.
- Nie wkurwiaj mnie nawet, wczoraj ktoś włamał mi się do domu. Wszystko było zdemolowane a kasa zniknęła – burknął spoglądając na mnie. Cholera jasna. Zabije go.
- Dlaczego sądzisz, że to ja je zabrałem? – odpowiedziałem zachowując zimną krew. Tak naprawdę to powinienem już dawno rzucić się na niego z pięściami, aby uświadomić mu, że ma odwalić się od Crawford. Niech poszuka sobie innego naiwnego kolesia, któremu zależy na zarobieniu pieniędzy ryzykując życiem.
To nie chodziło tylko o to, że możesz zginąć, bo twoje auto się rozbije lub spowodujesz wypadek. Gdy zaczynałeś się ścigać i wygrywałeś wyścigi zwiększała się twoja popularność. Ludzie zazdrościli ci, że tak dobrze ci idzie, ci, którzy z tobą przegrali chcieli się zemścić. W dodatku do gry wchodziły niezłe pieniądze, na które nie tylko ty miałeś ochotę.
- Moi ludzie widzieli cię wczoraj niedaleko mojego domu – powiedział podchodząc do mnie. – Masz czas do jutra na zwrócenie mi tych pieniędzy lub inaczej porozmawiam sobie z Twoją wybranką – dodał wsiadając do swojego wozu. Po chwili usłyszałem już tylko warkot silnika i to, że pojazd odjechał. Kopnąłem z całej siły w nieistniejący obiekt przede mną, po czym wyciągnąłem telefon z kieszeni.
- Wychodzę sobie spokojnie z domu a przed nim czeka na mnie Dragon. Wszystko okej, tylko nie wiem, czemu on do cholery darł na mnie ryja, że ukradłem mu wczoraj dziesięć TYSIĘCY – krzyknąłem z naciskiem na ostatnie słowo. W słuchawce usłyszałem westchnięcie. W tym momencie miałem ochotę mu przywalić, tak solidnie.
- Skąd mam wiedzieć? – burknął, choć dobrze wiedziałem, że kłamie i to on zabrał te pieniądze. – W ogóle mógłbyś się na mnie nie drzeć z samego rana? Pojebało cię całkiem?
- Miałeś tylko zostawić po nas ślad a nie wpieprzać mnie w kolejne kłopoty! – warknąłem zły wsiadając jednocześnie do samochodu. Trzasnąłem mocno drzwiami, po czym odpaliłem silnik. – Masz mu oddać te pieniądze dzisiaj wieczorem.
- Po co? Przecież nic mi nie zrobi jak mu ich nie zwrócę – odpowiedział. Na jego miejscu cieszyłbym się, że nie ma go teraz przy mnie, bo obiecuję, że przywaliłbym mu w twarz. Myślałem, że Hugo jest bardziej rozsądny a w tym momencie zachowuje się jak dzieciak.
- Tobie może nie, ale mi owszem – powiedziałem wyjeżdżając z podjazdu. Musiałem jak najszybciej pojechać po Ebony. Ponieważ zostało dziesięć minut do ósmej dziewczyna na pewno zabije mnie za to, że setny raz od początku roku się spóźnimy.
- Okej, wieczorem mu je oddam – usłyszałem w końcu długo wyczekiwaną odpowiedź.
- Mam nadzieję – odpowiedziałem, po czym bez dalszych konwersacji rozłączyłem się. Odłożyłem telefon i zajechałem pod dom Ebony. Dziewczyna czekała już na mnie na podjeździe. Gdy tylko się zatrzymałem ona wsiadła do środka a ja w tym czasie wyciągnąłem z kieszeni paczkę papierosów. Odpaliłem fajkę a dziewczyna przywitała się ze mną. Odjechaliśmy w kierunku szkoły z piskiem opon.
- Co ci jest? – szatynka zapytała po chwili ciszy.
- Nic – odpowiedziałem od razu. Usłyszałem ciche westchnięcie. Po dzisiejszym poranku miałem ochotę spakować się i czym prędzej wrócić z powrotem do domu, do  Atlanty. Aż chyba zadzwonię po południu do ojca i zacznę go błagać czy mógłbym z nim zamieszkać na Florydzie.
- Jesteś pewien? – brązowooka nadal drążyła temat, co jeszcze bardziej podniosło mi ciśnienie. Nie chciałem jej okłamywać, ale jednocześnie też gdyby znała całą prawdę, wszystko, co dzieje się w moim życiu to nie chciałaby mnie znać.
- Yhm – powiedziałem jednocześnie wyrzucając resztkę papierosa przez okno. Przez resztę drogi dziewczyna nie odezwała się już ani słowem. Po chwili zajechaliśmy na parking szkolny. Nie zdążyłem nawet odpiąć pasów a ona wysiadła już z wozu. Na szczęście zatrzymała się i poczekała na mnie. Wyciągnąłem kluczyk ze stacyjki, po czym również opuściłem pojazd. Zamknąłem samochód i stanąłem przed dziewczyną.
- Wszystko jest okej. Nie przejmuj się, po prostu mam zły dzień – wyjaśniłem obejmując ją w pasie. Ebony pokiwała głową twierdząco, na co uśmiechnąłem się dla rozpogodzenia sytuacji. Przygryzłem dolną wargę a dziewczyna spojrzała mi w oczy. Nie mogłem się powstrzymać. Pocałowałem ją niespodziewanie, lecz namiętnie. Crawford odwzajemniła pocałunek. Splotłem nasze palce i wybraliśmy się do środka szkoły. Szliśmy korytarzem złapani za ręce. Co druga osoba ‘dyskretnie’ spoglądała na nas, co zaczynało mnie powoli drażnić, ponieważ zapewne za pięć sekund ludzie zaczną plotkować. Szkoła nie była duża i każdy znał cię z widzenia, wiedział jak masz na imię, więc plotki roznosiły się okamgnieniu.
- Co masz teraz? – z rozmyślań wyrwał mnie głos Ebony. Zatrzymaliśmy się koło jej szafki.
- Francuski – odpowiedziałem, na co dziewczyna przesłała mi uśmiech.
- Ja hiszpański, więc widzimy się za godzinę – powiedziała przesyłając mi całusa w powietrzu, po czym odeszła. Zaśmiałem się pod nosem. Jak mogłem nie wyznać jej swoich uczuć, gdy ona powiedziała mi o swoich? Jak mogłem być takim dupkiem żeby ją stracić?


Ebony

Siedziałam całą lekcję zastanawiając się, co do cholery było grane. Za nic nie mogłam rozgryźć Justina i jego toku rozumowania. Co z nim było nie tak? Cały czas zmieniał zdanie. Raz twierdzi, że jest dla mnie nieodpowiedni i nie powinniśmy się spotykać, bo coś może mi się stać natomiast później przytula mnie oraz całuje. I powiedźcie mi, że on jest normalny. W dodatku za każdym razem, gdy próbowałam dać sobie z nim spokój on robił się coraz bardziej pociągający. Dlaczego moje życie miłosno-uczuciowe zawsze musiało być takie skomplikowane?


Not really sure how to feel about it
Something in the way you move
Makes me feel like I can't live without you
It takes me all the way
I want you to stay
_____________________________
Nie jestem zbyt pewna, jak się z tym czuję
Coś w sposobie, w jaki się poruszasz
Sprawia, że czuję się jakbym nie potrafiła żyć bez Ciebie
I to pochłania mnie całą
Chcę, abyś został.



Justin

Po lekcjach postanowiłem pojechać do Hugo, żeby jeszcze raz porozmawiać z nim o tym, co wywinął i upewnić się, czy na sto procent odda te pieniądze. Najpierw jednak musiałem odwieźć Ebony do domu, aby mieć pewność, że nic jej się nie stanie.
- Mogę jechać z Tobą? – zapytała, gdy powiedziałem jej, że muszę jechać do kumpla coś załatwić. Nie wiedziałem, czy zabranie jej do Randle było odpowiednie. Ale zgodziłem się, aby uniknąć kłótni o to, co jadę załatwić, że nie mogę jej zabrać.
- Jasne – odpowiedziałem, gdy zatrzymaliśmy się już przy samochodzie. Szatynka przesłała mi uśmiech, po czym wsiadła do środka. Po drodze zajechaliśmy do baru po jakieś jedzenie na wynos.
- Zostań w aucie, wrócę za minutę – powiedziałem, gdy byliśmy już na miejscu. Nie brałem dziewczyny do środka, ponieważ nie chciałem żeby słyszała o tym, co narobiliśmy. Musiałem trzymać to wszystko w tajemnicy. Brązowooka pokiwała głową twierdząco na znak zrozumienia a ja wysiadłem. Przeszedłem przez trawnik, a gdy znalazłem się już pod drzwiami zadzwoniłem dzwonkiem. Nie czekając jednak na odpowiedź wszedłem do środka.
- O siema stary, co ty tu robisz? – zza rogu wyjawił się Hugo trzymający w ręku butelkę z piwem. Przewróciłem teatralnie oczami, po czym wszedłem za nim do salonu.
- Przyszedłem pogadać – odpowiedziałem siadając na kanapie naprzeciwko niego. Chłopak westchnął jednocześnie upijając łyk złotego trunku.
- Dzwoniłem już do niego, mamy się spotkać w poniedziałek, bo wyjechał na weekend a nie chce, aby któryś z jego chłoptasiów odbierał forsę - oznajmił wiedząc dokładnie, do czego zmierzam. Kamień spadł mi z serca. Poczułem ulgę, że odda te pieniądze. W dodatku ucieszyłem się, że Dragon wyjechał na weekend, przynajmniej będę mógł spokojnie spędzić czas z Ebony nie bojąc się, że Boomer naśle kogoś na nas lub sam postanowi przyjechać pogrozić mi, abym się dla niego ścigał.
Resztę dnia miałem spędzić u Ebony, a więc gdy skończyłem już spotkanie z Hugo pojechaliśmy do domu dziewczyny.
- Mam nadzieję, że znajdziemy w lodówce coś, co dałoby się zrobić na kolację - powiedziała, gdy weszliśmy do jej mieszkania.  
- Kucharz Bieber wyczaruje ci posiłek ze wszystkiego - puściłem jej oczko, po czym poszliśmy do kuchni. Dziewczyna postanowiła nastawić wodę na herbatę, więc oparłem się o blat obok niej i przyglądałem się czynnościom, które wykonywała.
- Pocałuj mnie - powiedziałem, gdy wyciągnęła z szafki kubek. Gdy to robiła w międzyczasie zerkała na mnie i uśmiechała się. Widząc jej blado-różane usta nie mogłem się oprzeć, lecz chciałem, aby chociaż raz to ona przejęła inicjatywę. Dlaczego to ja zawsze miałem wychodzić na dupka, który całuje ją, chociaż nie jesteśmy razem?
- Co? - zapytała rozkojarzona. Oparła się tyłkiem o szafki, więc stanąłem naprzeciwko niej, aby mieć lepszy widok na jej twarz.
- Pocałuj mnie, chociaż raz nie zważając na nic - szepnąłem obejmując ją w talii. Była zdenerwowana, ponieważ nerwowo zaczęła przygryzać dolną wargę.
- Dlaczego miałabym to zrobić? Pocałować chłopaka, który twierdzi, że nic do mnie nie czuje - burknęła przypominając mi, że jeszcze jakiś czas temu zachowałem się jak kutas. Sapnąłem zirytowany.
- Ebony... - zacząłem przyciągając ją bliżej siebie. - To nie chodzi o to, że cię nie kocham, po prostu nie możemy być razem dopóki nie zakończę tego całego gówna. Ile razy mam ci to powtarzać?
- Co Dragon i to, że ci grozi mają wspólnego z naszym byciem razem? - spytała unosząc brew ku górze. Nie odpowiadałem przez dłuższą chwilę, więc szatynka przewróciła oczami. Oblizałem wargi, po czym przysunąłem twarz bliżej niej. Musnąłem delikatnie jej usta, a gdy ona nie zaprzeczyła wkradłem się do środka językiem. Nie protestowała, więc coraz bardziej pogłębiałem namiętne pocałunki. Gdy brakowało nam już powietrza pocałowałem ją ostatni raz w szyje. Przyciągając jej klatkę piersiowej bliżej mojej uśmiechnąłem się, na co ona westchnęła.
- Dlaczego zawsze tak na mnie działasz, że nie potrafię być na ciebie zła? - zapytała z wyraźnym zirytowaniem. Zaśmiałem się.
- Bo jestem cholernie seksowny.

Następny dzień nie zapowiadał się już tak ciekawie jak wczorajszy. Wstałem z łóżka około czternastej, gdy słońce już dawno górowało na szycie nieba. W domu panowała idealna cisza, co znaczyło, że matka była w pracy. Przymrużyłem oczy, aby rozejrzeć się po pokoju. Na środku leżały ciuchy, które rzuciłem po przyjeździe od Ebony, obok łóżka leżała kołdra, która spadła mi w nocy, przez co spałem odkryty. W pomieszczeniu panował jeden wielki bajzel. Wyszedłem z łóżka i omijając wszelkie niebezpieczne przedmioty walające się po podłodze skierowałem się do drzwi. Zbiegłem po schodach na dół do kuchni, w której wyciągnąłem z lodówki sok pomarańczowy. Następnie zająłem miejsce na kanapie w salonie, nie za bardzo wiedząc, co mam ze sobą zrobić. Po krótkim seansie seriali na FOXie wróciłem do swojej sypialni. Gdy tylko przekroczyłem jej próg rozdzwonił się mój telefon.
- Siema stary, jest sprawa - usłyszałem, gdy tylko odebrałem. Spojrzałem na wyświetlacz, nie do końca będąc pewnym, kto do mnie dzwoni.
- Hej Hugo, co jest? - spytałem drapiąc się po nagim torsie.
- Pojedziesz ze mną wieczorem na imprezę? - zapytał. - Chciałbym cię przedstawić chłopakom.
- To brzmi jak randka - odpowiedziałem śmiejąc się. Szczerze to zaskoczyła mnie jego propozycja. Poznałbym jego kumpli z gangu, co przypomniało mi, że Randle był pewnego rodzaju mafiosom.
- Przyjedź o dziewiętnastej na East Compton. Wybierz się taksówką, bo wątpię, że będziesz w stanie wrócić do domu - usłyszałem, po czym chłopak rozłączył się. Szykuje się niezła impreza.

~*~

Mamy, w końcu aż dwa romantyczne momenty!
I ponieważ nie było mnie trochę długo to chciałabym abyście mnie przez chwilę 'wysłuchały':
1. Nie mam jeszcze napisanego trzynastego rozdziału i trochę to potrwa za nim się do niego zabiorę, ponieważ za tydzień mam egzaminy gimnazjalne (tak, mam dopiero 16lat) i to na nich chciałabym się skupić.
2. Również miło mi napisać, że zostałam przez kilka osób nominowana do The Versatile Blogger. Jestem bardzo zaskoczona, że aż tyle dziewczyn wysłało mi nominację, lecz ja z mojej strony nie wykonam tego u siebie na blogu. Nie chodzi o to, że nie mam ochoty, czy coś. Po prostu nie chcę 'zaśmiecać' tym bloga. Tak samo, jeżeli chcecie dowiedzieć się te 7 faktów o mnie, które trzeba napisać to nigdy nie zabraniam odezwać się do mnie prywatnie, ponieważ zawsze odpisuje i miło mi jest poznawać moje nowe czytelniczki:) W dodatku nie miałabym, jakich blogów nominować, ponieważ jedyny, który przychodzi mi na myśl i który regularnie czytam i komentuje to: givemeloovee. A więc nawet nie dałabym rady nominować 15.
Nie chcę żebyście pomyślały, że nie doceniam tej nagrody, czy nie jest dla mnie ważna - po prostu postanowiłam, iż nie będę jej wykonywała z mojej strony. Ale naprawdę dziękuję Wam, że pamiętałyście o mnie i mój blog się podoba:)
3. Z tego miejsca chciałabym podziękować za to, że czekałyście tyle na ten rozdział. Miło mi też, że moje opowiadanie przypadło Wam do gustu, (choć nie należy do najlepszych) i jesteście tu ze mną.

Kontakt ze mną: @swaginrackcity/gg: 10811601