- Ebony wstawaj! – krzyczałem nad uchem dziewczyny, gdy na
zegarku wybiła siódma trzydzieści. – Musimy iść do szkoły.
- Zróbmy sobie wolne – sapnęła przecierając dłońmi zaspane
oczy. Westchnąłem z dezaprobatą i usiadłem obok niej, na co ona się
uśmiechnęła. Ja również nie miałem chęci na spędzenie połowy dnia w tej
beznadziejnej budzie, więc przystałem na jej propozycję.
- Wyspałaś się, chociaż? – spytałem a ona pokiwała głową
twierdząco.
- Może wybierzemy się na jakąś wycieczkę? – zaproponowała.
Zgodziłem się. Szatynka została jeszcze w łóżku, lecz obiecała, że zaraz
pójdzie do łazienki, aby się ubrać. Ja w tym czasie poszedłem do kuchni żeby
zrobić śniadanie.
- Wiesz, że będziesz miała kłopoty przez to, że nie poszłaś
do szkoły? – powiedziałem, gdy jedliśmy tosty a cisza trwała już dłuższą
chwilę.
- Trudno – odpowiedziała bezinteresownie, westchnąłem. Od
kiedy szatynka była taka pyskata? Pociągało mnie to, ale w ogóle do niej nie
pasowało. To ja byłem tym wulgarnym i wrednym a ona raczej należała do
spokojnych. – A Ty nie będziesz miał?
- Mi nikt nic nie zrobi a ciebie rodzice mogą uziemić czy
coś – wyjaśniłem, na co ona zaśmiała się pod nosem.
- Dlaczego zareagowałeś tak agresywnie, gdy Jason chciał
mnie odwieźć? Skąd ty się w ogóle tam wziąłeś? – zapytała wlepiając wzrok w
swój talerz. Nie odpowiadałem, więc spojrzała na mnie oczekująco.
- Jaki Jason? O czym mówisz? – udałem, że nie wiem, o co jej
chodzi, na co ona westchnęła. Nie chciałem mówić jej prawdy. Jak na razie miała
nie wiedzieć o tym, że ten sukinsyn mi grozi, że narażam ją na
niebezpieczeństwo. Poza tym mieliśmy przez jakiś czas się unikać a tym czasem
siedzimy w moim domu a ja nadal nie wiem, co mam zrobić.
- Nie byłam aż tak pijana, pamiętam, co się działo –
szepnęła. Upiłem łyk herbaty i gdy wymyśliłem już jak mam się wykręcić
odpowiedziałem:
- Nie chciałem żeby jakiś obcy koleś cię gdzieś wiózł. Mógł
ci przecież coś zrobić – uśmiechnąłem się lekko, aby wyglądać wiarygodniej. Wiedziałem,
że w to nie uwierzy, ale nic lepszego nie przychodziło mi na myśl.
- Przesadzasz – szatynka jak zawsze musiała postawić na
swoim. Na jej twarzy pojawił się mały grymas. Nie wyglądała już bezbronnie.
- A tak w ogóle to nie wiedziałem, że pijesz alkohol – uśmiechnąłem
się do niej cwanie lekko unosząc jedną brew ku górze, na co ona odpowiedziała
mi z powagą:
- Czasami – mruknęła wbijając widelec w kanapkę. – A ja nie
wiedziałam, że palisz.
- Czasami – odpowiedziałem jej tak jak ona mi
przedrzeźniając się jednocześnie. Ta rozmowa wydawała się być nieco szorstka.
Nie mogliśmy się dogadać i nie byliśmy szczerzy wobec siebie.
- Skąd masz ten wóz? – zapytała uśmiechając się szeroko.
Słońce świeciło wprost na jej twarz. Stałem oparty o samochód, dłonie miałem
schowane w kieszeniach. Wyglądała nieziemsko w tych krótkich spodenkach i
luźnej bluzce.
- Pożyczyłem – odpowiedziałem odwzajemniając uśmiech. Na
szczęście atmosfera nie była już tak spięta jak przy śniadaniu.
- Od kogo? – spytała podejrzliwie, po czym stanęła przede
mną. Czy ona zawsze musiała wszystko wiedzieć? Mały detektyw.
- Od przemiłej Pani Dolores – wyjaśniłem kiwając lekko na
dom znajdujący się obok. Dziewczyna zaśmiała się. Odsunąłem się, aby otworzyć
jej drzwi jak prawdziwy gentelmen. Zajęliśmy miejsca w zielonym kabriolecie, po
czym odjechaliśmy.
- Gdzie jedziemy? – usłyszałem po chwili pytanie. Spojrzałem
na dziewczynę kątem oka. Wiatr rozwiewał lekko jej długie włosy a uśmiech nie
schodził z jej twarzy.
- Sąsiadka poleciła mi ciekawe miejsce nad jeziorem za
miastem. W schowku mamy mapę, na której jest pokazane jak tam dojechać. Musisz
mnie nawigować – puściłem jej oczko śmiejąc się jednocześnie.
- Wiesz, że jest coś takiego jak GPS? – spytała z
rozbawieniem, na co ja ściągnąłem okulary i spojrzałem na nią unosząc do góry
jedną brew.
- Bands all in
my dollars. I'm everywhere, wrist poppin'. Can't fall in
love I got options. I'm high school that's college! – krzyknąłem w
rytm piosenki jednocześnie wybijając jej beat na kierownicy.
Już dawno wyjechaliśmy za miasto, lecz od jakichś dwudziestu
minut jechaliśmy po tej samej autostradzie.
- Zobacz na tą mapę ile nam jeszcze zostało – poprosiłem.
Ebony wyciągnęła ze schowka ogromny papier i zaczęła szukać na nim jakichś wskazówek.
- Nie chcę cię martwić, ale jakieś 10 mil temu powinniśmy
być na miejscu – powiedziała śmiejąc się a ja spojrzałem na nią zdziwiony.
- Jak to? To gdzie my jesteśmy? – zapytałem zdezorientowany.
Taki dobry kierowca jak ja zabłądził? To nie możliwe. Na początku pomyślałem,
że dziewczyna po prostu sobie ze mnie żartuje, lecz po chwili uświadomiłem sobie,
że naprawdę już dawno powinniśmy być na miejscu.
- Jeszcze chwila a dojedziemy do Bakersfield –
odpowiedziała. Zjechałem na pobocze, po czym wysiadłem z wozu. Wziąłem mapę od
dziewczyny i zacząłem analizować, co się stało, że nie dotarliśmy na miejsce.
Ebony
Zabłądziliśmy, nie dojechaliśmy na miejsce, ale i tak jest
idealnie. Teraz stoimy na poboczu przy jakiejś drodze a Bieber dokładnie
przegląda mapę. Wielki znawca. To wszystko jego wina. Spojrzałam na niego a on
uśmiechając się od ucha do ucha podniósł ręce do góry, po czym opuścił je
bezradnie.
- Jesteś marnym kierowcą! W dodatku chce mi się siku –
krzyknęłam do niego a on ściągnął okulary przeciwsłoneczne i podbiegł do mnie.
Uśmiech cały czas nie schodził z jego twarzy. Przytulił mnie mocno.
- Jestem dobrym kierowcą to te wszystkie drogi tak podobnie
wyglądają! – zaprzeczył śmiejąc się minimetr od mojej twarzy.
- Dobra, dobra. Wracamy do miasta? – zaproponowałam z myślą
o jakimś obiedzie, ponieważ powoli zaczynałam być głodna. Chłopak przystanął na
moją propozycję a więc postanowiliśmy wracać próbując jednak tym razem nie zabłądzić.
Następnego dnia w szkole nie obyło się bez wrednych tekstów
nauczycieli gdzie to ja się wczoraj podziewałam. Pierwszy raz byłam nieobecna w
szkole bez wcześniejszego zawiadomienia a oni od razu robili z tego nie wiadomo,
jakie wydarzenie. Nie rozumiałam zasad szkół.
Gdy tylko weszłam do klasy, w której odbywała się nasza
pierwsza lekcja zauważyłam, że brakuje Justina. Teraz to na pewno chłopak
będzie miał przerąbane nie chodząc do szkoły od początku tygodnia. Chyba, że
jego mama okłamała wychowawczynię, że jest chory.
Zamiast chociaż udawać, że słucham, co mówi do nas
nauczycielka matematyki siedziałam totalnie pogrążona w rozmyślaniach o tym, co
dzieje się teraz z Bieberem. Chłopak musiał wplątać się w niezłe kłopoty skoro
najpierw ktoś go pobił, w dodatku chłopak zachowywał się momentami, co najmniej
dziwnie. Rozglądał się dookoła i był zestresowany. Nie wspominam nawet o tym,
gdy zaczął wypytywać mnie czy ktoś mnie nie śledził i oznajmił, że nie
powinniśmy się widywać przez jakiś czas. To ostatnie niestety nie wypaliło.
Cały wczorajszy dzień spędziliśmy razem i jakoś nic się nie stało wiec, o co mu
chodziło? A i jeszcze moment, gdy na imprezie poznałam Jasona i nagle nie
wiadomo jak gdzie i kiedy na horyzoncie pojawił się Justin i kazał mi iść do
samochodu.
Nie mogłam się zerwać kolejny raz z lekcji a więc musiałam
spokojnie wytrwać do końca. Po południu jednak postanowiłam odwiedzić Biebera,
aby zadać mu pytanie, które mnie cały czas męczyło.
Justin
Dzisiaj też postanowiłem nie iść do szkoły. Miałem
ważniejsze sprawy na głowie niż siedzenie i udawanie, że myślę. W dodatku w
nocy podjąłem decyzję, która mogła pomóc rozwiązać mi moje problemy. Nie byłem
tego do końca pewien, ale musiałem zrobić cokolwiek by obronić Ebony.
Cały czas próbowałem zachować zimną krew, ale cała ta sytuacja
doprowadzała mnie do szału, bo tak naprawdę to nie zrobiłem nic oprócz tego, że
odmówiłem udziału w wyścigach a przez to wpakowałem się w niezłe gówno. Moje
życie naprawdę było jedną wielką porażką.
Wiem, że sam powiedziałem Crawford, że nie powinniśmy się
teraz przez jakiś czas widywać, ale chcąc sprawdzić czy wszystko u niej w
porządku postanowiłem pojechać po nią do szkoły.
Czekałem przed budynkiem. Siedziałem w samochodzie, w tle
leciała cicha muzyka. Uchyliłem lekko okno a lekki powiew wiatru przeniknął
przez moje ciało. Zadzwonił dzwonek a kilkadziesiąt osób opuściło budynek
szkolny. Wśród nich nie było szatynki, więc przez chwilę zwątpiłem czy
przyjechałem o właściwej porze. W tej samej chwili nieopodal mnie zaparkował
granatowy Mercedes. Przyglądnąłem się bliżej i nie myliłem się. Z wozu wysiadł
Dragon. Co on tu do cholery robi? Przez moje ciało przeszła fala gorąca. Aż
wrzałem w środku. Zacisnąłem pięści i w tym momencie ze szkoły wyszła Ebony.
Rozmawiała przez telefon i wcale nie zwracała uwagi na to, co się dookoła niej
dzieje. Dragon spojrzał w moją stronę. Zauważył moją postać, po czym przesłał
mi swój chytry uśmiech. Wysiadłem, czym prędzej z wozu trzaskając jednocześnie
drzwiami. Chciałem podbiec do dziewczyny, lecz szatyn mnie wyprzedził.
- Hej, pamiętasz mnie? – powiedział do niej. Podbiegłem
szybko i z całej siły odepchnąłem go od brązowookiej. Wylądował na
chodniku a Ebony spojrzała na mnie zdziwiona.
- Co ty sobie do cholery myślisz?! – wykrzyczałem ze
złoszczony nie myśląc o niczym. O żadnych konsekwencjach czy o tym, że Crawford
stoi obok. – To sprawa pomiędzy nami, więc, po co ją w to mieszasz?
- Zaproponowałem ci coś a ty się na to nie zgodziłeś, więc
teraz musisz ponieść jakieś konsekwencje – odpowiedział śmiejąc się pod nosem.
- Co tu się dzieje? – usłyszałem za plecami głos Ebony, lecz
nie zwracałem nawet na nią uwagi, ponieważ teraz musiałem wyjaśnić sobie wszystko
z tym typem.
- Nie mam zamiaru robić czegoś, na co nie mam ochoty abyś ty
miał z tego zysk! – warknąłem a moje zdenerwowanie osiągnęło już poziom
maximum. Chłopak prychnął pod nosem, na co ja jeszcze bardziej zacisnąłem ze
złości pięści, po czym wsadziłem je do kieszeni spodni.
- Albo to albo stracisz coś naprawdę cennego, rozumiesz? Ja
nie odpuszczam tak łatwo – powiedział kierując się w stronę swojego samochodu.
– Jutro wyślę ci adres. Stawisz się i wygrasz: masz spokój. Jeżeli nie to już
nie będziemy się tak bawić – dodał i po chwili zniknął mi już z pola widzenia.
Została po nim tylko smuga szarego dymu, która wydostała się spod sportowych
opon jego wozu.
- Możesz mi do cholery powiedzieć, co tu się właśnie stało!?
– kolejny raz usłyszałem oczekujący ton szatynki, która przyglądała się całemu
wydarzeniu.
- Nie ważne, choć odwiozę cię do domu – odpowiedziałem
próbując uniknąć konfrontacji z nią. Ręce cały czas trzymałem w spodniach.
Bałem się nawet na nią spojrzeć.
- Nie chcę żebyś mnie odwoził chcę tylko wiedzieć, w co ty
się wpakowałeś Justin, hm? – zapytała podchodząc do mnie jak najbliżej mogła. Wyczuła,
że unikam jej spojrzenia a więc bez wahania pociągnęła mnie za podbródek lekko
w dół, aby mogła spojrzeć w moje oczy. – Justin!
- Nie mogę ci teraz o tym powiedzieć. Do końca tygodnia
postaram się to wszystko wyjaśnić i naprawić a wtedy ci wszystko opowiem –
powiedziałem próbując trochę ją uspokoić.
- Martwię się o ciebie, rozumiesz? Wpakowałeś się w jakieś
problemy i nie chcesz mi o nich powiedzieć. I co ja mam ci niby ufać? –
wyszeptała wywołując we mnie okropne wyrzuty sumienia. Jestem skurwielem.
- Obiecuje ci, że wszystko naprawie, okej? – mruknąłem do
jej ucha przytulając ją lekko. Ona natomiast objęła mnie mocno, co bardzo mnie zdziwiło,
ale jednocześnie też wywołało u mnie napływ pozytywnej energii i chęci do
wydostania się z tego całego bagna.
- Mam taką nadzieję – odparła, po czym skierowaliśmy się do
samochodu abym mógł odwieźć ją do domu.
~*~
Od następnego rozdziału obiecuję Wam wydarzenia,
których się nie spodziewacie :) Justin wpadnie w kilka nieodpowiednich
sytuacji. Jak myślicie, co się wydarzy?
Jeżeli przez moją nieuwagę ktoś nie jest informowany o
notkach to proszę napisać. + Osoby, które chcą być informowane proszę o
zostawienie swojego nicku z twittera/linku do bloga/nr GG.
Świetny czekam na nn!!!!!
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział;) Ciekawe w co wpakuje się Justin. Czekam na nn;)
OdpowiedzUsuńJak możesz to informuj mnie na gg: 37646539
No to zobaczymy co nasz Bieberek odstawi i w co się wpakuje XD Czekam na newsa :)
OdpowiedzUsuńHahhaha za daleko pojechali. Taki z niego dobry kierowca, że drogi mu się mieszają... Rozdział faaajny. Ten Dragon tu namiesza, ciekawe jakie to będą nieodpowiednie sytuacje?
OdpowiedzUsuńCzekam na NN
@SwagggerLove
swagggerlove.blogspot.com
Podoba mi się akcja z tym, że Jason i Justin czekali na nią pod szkołą tak samo jak zabłądzili :D Hahaha, jestem pewna, że w 9 rozdziale jeszcze nas zaskoczysz i to bardzo. Cóż pozostaje mi tylko czekać na ten 9 rozdział ;D
OdpowiedzUsuńAwww, świetny. Boże, oni są TACY SŁODCY. Wierzę, że jednak Justin to wszystko naprawi - prędzej czy później, ale naprawi.
OdpowiedzUsuńGREAT :DD
OdpowiedzUsuńSuper rozdział, żebym ja takie dobre pisała. Czekam niecierpliwie na nn.
OdpowiedzUsuńtt: @malina__09 blog: www.sally-opowiada.blogspot.com gg: 34361117 :)
Świetny jak zawsze :)) Z niecierpliwością czekam na nn :DD
OdpowiedzUsuńJa się tak o nich boję, że to masakra jakaś. Nie rozumiem tego Dragona. Co mu tak zależy ? Niech uciekną razem gdzieś daleko i żyją w chatce w lesie ! YEAH <3
OdpowiedzUsuń[justinbieber-clare.blog.onet.pl]
świetny rozdział, w ogóle świetne opowiadanie . przeczytałam je od początku do końcu i mówię szczerze że masz ogromny takent do pisania :) Ale nie było żadnej sceny gdzie się naprwdę tak porządnie pocałują :ccc
OdpowiedzUsuńjak ja lubię jak Justin startuje do ludzi hhiehiehei
OdpowiedzUsuńmożesz mnie informować @szokomokotoko
Jestes zajebistaaa!<3 moglabys mnie informowac? Moj tt @Czeksik : *
OdpowiedzUsuńNie nadążam za czytaniem wszystkich opowiadań :D
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział!!
<3
OdpowiedzUsuń