Ebony
Siedzieliśmy
na ławce w parku a rozmowa kleiła nam się tak po prostu, chociaż gadaliśmy o
głupotach. Justin, co chwilę uśmiechał się do mnie. Jego uśmiech był
zniewalający. Od razu zapominałam o całym świecie, gdy na ustach chłopaka
pojawił się, choć maleńki uśmieszek.
- A umiesz tak zrobić? – usłyszałam a ten pokazał mi swój
język i rządek białych zębów. Poruszał śmiesznie językiem, na co ja parsknęłam
śmiechem. Chciałam, aby ten dzień się nie kończył. Chciałam jak najwięcej czasu
spędzać w jego towarzystwie, ponieważ czułam się wtedy tak beztrosko.
- Muszę zadzwonić, poczekaj tu – powiedział, na co ja
pokiwałam głową twierdząco. Wystawiłam buzię ku słońcu a on oddalił się. Po
chwili jednak spojrzałam na niego. Rozmawiał z kimś jednocześnie paląc
papierosa. Zdziwiłam się, bo nie wiedziałam, że chłopak pali. Ale nie
przeszkadzało mi to. To jego wybór.
Podeszłam do niego od tyłu. Nie wiedziałam, co zrobić, więc
po prostu przytuliłam się do niego. On zgasił fajkę, po czym odwrócił się tak,
że teraz przytulałam jego bok. Objął mnie ramieniem cały czas rozmawiając przez
komórkę. Chyba prowadził rozmowę z mamą, bynajmniej tak mi się wydaje.
- Jedziemy do mnie? – zapytał, gdy tylko się rozłączył.
Pokiwałam kolejny raz głową na znak zgody. Justin złapał moją dłoń, po czym
skierowaliśmy się do jego samochodu.
- Gdzie się wybieramy? – zadałam pytanie, gdy ruszyliśmy,
ponieważ wcale nie jechaliśmy w kierunku ulicy, na której mieszka. On tylko
uśmiechnął się oraz puścił mi oczko. – No weź! - powiedziałam zbulwersowana, na
co on się zaśmiał.
- Najpierw pojedziemy do Ciebie żebyś mogła zabrać swoje
ciuchy a potem jedziemy do mnie – wyjaśnił mi po chwili, bo zobaczył, że udałam,
iż jestem obrażona. Spojrzałam na niego zdziwiona a on kolejny raz się zaśmiał.
Pomińmy też fakt, że jechał do mojego domu naokoło. To po prostu trzeba być
Justinem.
- Przecież moi rodzice w życiu nie puszczą mnie do jakiegoś
niewyżytego chłopaka na noc – prychnęłam, na co on spojrzał na mnie groźnie.
- Ja ich przekonam – odparł a na jego twarzy zagościł
cwaniacki uśmieszek. Nim się obejrzałam staliśmy w salonie mojego domu a Justin
bajerował moich rodziców, jacy to my będziemy grzeczni. Nie wiedziałam, co mam
zrobić wiec stanęłam obok niego zażenowana całą tą sytuacją. Moi rodzice
uwierzyliby mu we wszystko!
Wieczorem siedzieliśmy na łóżku Biebera pod ogromną kołdrą.
Śmialiśmy się, co chwilę i żartowaliśmy. Spojrzałam na niego, chciałam mu się przyglądnąć,
ale on nie pozwolił mi na to, ponieważ szybko przeniósł wzrok na telewizor.
- Może coś oglądniemy? – zaproponował, na co przytaknęłam.
Usiedliśmy wiec na dywanie i oparliśmy się o łóżko abyśmy mieli więcej miejsca.
Z ogromną paczką chipsów zaczęliśmy oglądać film.
- Justin! – klepnęłam chłopaka, gdy ten po chwili zasnął.
Mieliśmy oglądać a ten uciął sobie drzemkę. Bez słowa spojrzał na mnie
czekoladowymi tęczówkami, po czym zbliżył się i z uśmiechem pocałował mnie w
policzek. – Idziemy spać? – zapytałam widząc, że jest już zmęczony.
Chłopak momentalnie wylądował w łóżku i przykrył się kołdrą
po same uszy. Spojrzałam na niego rozśmieszona. Poklepał miejsce obok siebie,
co miało zaprosić mnie do niego. Udawałam, że nie zależy mi na spaniu z nim,
lecz z miłą chęcią spędziłabym z nim tak cały dzień. Oh tak.
- No wskakuj – powiedział ziewając cicho i uśmiechając się
do mnie szeroko.
- Nie będę spała z Tobą w jednym łóżku! – zaprzeczyłam, na
co on zaczął się śmiać.
- Oj no chodź – powiedział a uśmiech nie schodził z jego
ust. Westchnęłam bezsilnie. Weszłam do łóżka. Położyłam się tyłem do niego,
przykryłam kołdrą a po chwili poczułam jak jego ręka ląduje na moim pasie.
-Poniedziałek-
W drodze do szkoły oczywiście nie obyło się bez plotkowania
z Ivy. Opowiadałyśmy sobie, co robiłyśmy przez weekend, choć tak naprawdę temat
zszedł w kierunku Justina.
Wchodząc na pierwszą lekcję zauważyłam, że Bieber jest
nieobecny. Zdziwiło mnie to trochę, ponieważ jeszcze w sobotę chłopak rozmawiał
ze mną na ten temat i mówił, że będzie w szkole. Nie pisałam jednak do niego,
ponieważ może nadzwyczajnie w świecie zaspał.
Po skończeniu czwartej lekcji, przed WF dostałam wiadomość.
Odblokowałam telefon pośpiesznie, gdy ujrzałam imię szatyna na moim
wyświetlaczu.
„Musisz się wymknąć z lekcji, to ważne. Czekam przed szkołą.
Proszę.”
Szłam głównym korytarzem. Muszę przyznać, że byłam zdziwiona
wiadomością, którą dostałam od Biebera i nie, co poddenerwowana. Gdy znalazłam
się już przy drzwiach pchnęłam je mocno a do moich płuc doleciał zapach
świeżego powietrza. W oddali zauważyłam czarne Camaro chłopaka. Opuszczając
posesję usłyszałam dzwonek oznajmiający uczniom początek piątej lekcji.
- Co się stało? – zapytałam zajmując miejsce pasażera.
Justin siedział zdenerwowany, ręce miał zaciśnięte na kierownicy a głowę
schowaną gdzieś w czerni kaptura. Po chwili ściągnął go jednak, po czym
przeniósł wzrok na mnie. Tym razem w jego spojrzeniu nie było już szczęścia,
jego twarz nie uśmiechała się. Był czymś zdenerwowany.
- Rano jak szłaś do szkoły zauważyłaś coś niepokojącego? –
spytał a ja zdziwiona pokiwałam głową przecząco. – Żadnych podejrzanych osób,
nie śledził cię nikt? Nie jechał za tobą?
- Justin, co się dzieje? – odpowiedziałam mu pytaniem na
pytanie, ponieważ ta sytuacja zaczęła mnie przerażać. Chłopak wypuścił powoli
powietrze przez zaciśnięte wargi.
- Przez jakiś czas nie możemy się spotykać, muszę wyjaśnić
parę spraw – wymruczał jakby w ogóle nie zwracając uwagi na to, że się
martwiłam. W tym momencie romantyczna bańka jeszcze z przed kilku dni prysła.
- Możesz mi… - zaczęłam, lecz przerwał mi od razu.
- Prawdopodobnie przez swój charakter wpakowałem się jak
zwykle w coś głupiego i teraz oni wplątali w to też ciebie. Zależy mi na tobie,
chcę cię ochronić, więc dla twojego bezpieczeństwa nie możemy się teraz widywać
– wyjaśnił przysuwając lekko twarz ku mojej.
- O co chodzi? Z kim ty się zadajesz? Możesz mi powiedzieć, co
się dzieje? – zestresowana zaczęłam zadawać bezsensowne pytania, ale tylko to
przychodziło mi aktualnie na myśl. On bez słowa musnął czule mój policzek
zostawiając na nim wilgotny ślad jego ust.
- Odwiozę cię do domu – szepnął odpalając silnik. Jechaliśmy
w zupełnej ciszy. Czasami tylko któreś z nas zerkało na to drugie. Po chwili
zajechaliśmy już na miejsce.
Nie powiedziałam nic, siedziałam ze spuszczoną głową dopóki
nie zatrzymaliśmy się na podjeździe. Poczułam jak brązowooki kładzie swoją dłoń
na mojej ręce i gładzi ją delikatnie.
- Nie martw się o mnie. Jesteś dla mnie ważna pamiętaj. Jak
już to wszystko naprawie to obiecuję, że wszystko ci wyjaśnię – spojrzałam na
niego, na jego czekoladowe oczy i malinowe usta. Kochałam go. W tak krótkim
czasie pokochałam obcą mi osobę. Był dla mnie ważny i martwiłam się o niego.
Ponieważ był idealny, dobrze się dogadywaliśmy nie mogłam o nim zapomnieć nawet
na chwilę. Wysiadłam z wozu a on odprowadził mnie wzrokiem do drzwi. Dopiero,
gdy zniknęłam we wnętrzu mieszkania on odjechał.
Justin
Jak ten skurwiel mógł przyjść do mojego domu i rozmawiać z
moją własną matką? Co ona i Ebony miały do tego, że nie chciałem startować w
wyścigach? Kochałem to. Tą adrenalinę, szybkość, ryzyko. Ale nie chciałem
ciągnąć tego tu. Zostawiłem to uzależnienie w Atlancie a jakiś dupek chce mnie
w to z powrotem wpakować. Nie pozwolę na to. Nie dojść, że bezkarnie wszedł do
mojego domu, gdy mnie nie było to jeszcze... Ugh! Dlaczego ja mam zawsze takiego pecha w
życiu?
Pierwszy raz w życiu byłem przestraszony. Bałem się, bo
chłopak zagroził, że Ebony może się coś stać. Musiałem ją chronić przez własną
głupotę.
Teraz jeździłem bezsensownie po mieście odwiedzając
miejscówki, w których podobno ten cały Dragon najczęściej się pojawiał. Wiem,
że było to idiotyczne, ale nic innego mi nie pozostawało.
Powolnym krokiem wszedłem do ciemnego klubu. Wszędzie
roznosiły się szary dym, zapach alkoholu oraz zapach starych dziadków, którzy w
kącie grali w bilard. Przy stoliku siedziała jakaś para. Gdy tylko
przekroczyłem próg budynku wszystkie oczy skierowały się na mnie. Podszedłem do
baru jednocześnie ściągając kaptur z głowy.
- Zastałem Dragona? – zapytałem barmana, który zawzięcie
czyścił szklankę po whisky. Rozejrzałem się za siebie a on przysunął się do
mnie.
- Pojechał przed chwilą na jakąś imprezę w mieście –
szepnął. W lokalu słychać było jedynie dźwięk odbijanych od siebie kuli do gry
oraz cichą muzykę w tle. Westchnąłem głośno, ponieważ denerwowało mnie ganianie
za nim. Barman widząc moje zrezygnowanie wziął do rąk notes i zapisał coś na
nim.
- Co to? – mruknąłem spoglądając na karteczkę, którą mi dał.
- Nie masz tego ode mnie – zakomunikował odchodząc.
Odwinąłem rulonik, na którym znajdował się jakiś adres. Spojrzałem na faceta
ostatni raz, po czym wróciłem do samochodu.
Ebony
Pod wieczór w moim domu pojawiła się stara znajoma -
Jasmine. Zakomunikowała, że wybieramy się na imprezę. Choć był to początek
tygodnia to nie zaprzeczyłam. Miałam ochotę na wyjście i wypicie, choć jednego
kieliszka czegoś mocnego. Może dzięki temu przestałabym myśleć o tym, że z
Justinem dzieje się coś złego.
Ubrałam się na luzie. W różową bluzkę i jeansowe spodenki,
ponieważ dzisiejszy wieczór był póki, co naprawdę ciepły.
W kwadrans dojechałyśmy pod pokaźnych rozmiarów dom, który
znajdował się prawie, że w centrum miasta a więc rodzice dzisiejszego
gospodarza musieli być nieźle nadziani. W środku wcale nie było dużo osób. Było
w sam raz. Skierowałyśmy się do salonu gdzie od razu została polana nam wódka.
Wypiłam trzy duże kieliszki, po czym poszłam się przejść.
Usiadłam na tarasie. Po chwili ktoś przyłączył się do mnie,
lecz nawet nie zwróciłam na to uwagi dopóki ów postać nie postanowiła się
odezwać.
Justin
Zajeżdżając pod adres, który dał mi barman ujrzałem
samochód, który poszukiwałem. To znaczy, że on tu jest, trafiłem w dziesiątkę.
Po chwili wyszedł z domu z jakąś dziewczyną. Szatynka była pijana a on w ręku
trzymał dużą butelkę wódki, która opróżniona była już do połowy. Uświadamiając
sobie, że skądś ją kojarzę przyglądnąłem się jej bliżej.
- Ebony – syknąłem ze złoszczony. Wysiadłem z wozu nie
gasząc nawet silnika. Podszedłem do nich jak najszybciej umiałem jednym ruchem
odciągając chłopaka od niej. Crawford spojrzała na mnie zdziwiona. Naprawdę
była pijana.
- O proszę, kogo tu mamy – zaśmiał się szatyn. – Chcieliśmy
się z koleżanką tylko przejechać. Wiesz miałem zamiar pokazać jej jak prowadzi
prawdziwy facet z jajami – zakpił sobie ze mnie. Zacisnąłem pięści ze złości.
- Zostaw ją w spokoju, nie mieszaj jej do tego! –
krzyknąłem, ponieważ cała ta sytuacja doprowadzała mnie do szaleństwa. –
Poczekaj na mnie w samochodzie – szepnąłem do Ebony a ta posłusznie odeszła.
- Ze mną się nie zadziera. Mogłeś się zgodzić na to, co ci
zaproponowałem – odpowiedział z wyższością. Miałem ochotę przywalić mu z całej
siły w tą łajdacką twarz, z której cały czas nie schodził uśmiech.
- Nie będę się dla ciebie ścigał, nie chcę mieć z Tobą nic
wspólnego – warknąłem, na co on prychnął i skierował się na miejsce kierowcy w
swoim samochodzie.
- Jeszcze tego pożałujesz. Następnym razem możesz jej nie
uratować – powiedział, po czym kiwnął ręką na pożegnanie. Chłopak odjechał z
piskiem opon. Kopiąc z całej siły w nieistniejący obiekt w powietrzu poszedłem
do swojego auta, w którym czekała na mnie Ebony.
Wziąłem głęboki oddech. Spojrzałem na śpiącą szatynkę i nie
wiedziałem, co dalej. Musiałem wymyślić jakiś sposób by ją ochronić. Nie mogłem
pozwolić żeby przez moją głupotę stała się jej krzywda. Nie darowałbym sobie
tego.
Ponieważ na zegarku wybiła już dwudziesta trzecia
postanowiłem nie odwodzić jej do domu, lecz zabrać ją do siebie. Jechałem w
ciemnościach, w ciszy, w skupieniu. Mogłem pomyśleć nad kilkoma sprawami. I tak
nie udało mi się żadnej z nich rozwiązać.
Położyłem ją na swoim łóżku i przykryłem granatową pościelą.
Następnie z szafy wziąłem białą koszulkę i szare spodnie dresowe, po czym
poszedłem do łazienki wziąć prysznic. Wykąpany położyłem się spać na podłodze.
~*~
Na dzisiejszy Dzień Kobiet trochę romantyczny rozdział dla Was :)
W następnych rozdziałach spodziewajcie się wielu wydarzeń.
Jak myślicie Jason, znany również jako "Dragon" zrobi coś Ebony? I czy Justinowi uda się ją przed nim obronić?
Jeżeli ktoś jeszcze nie zapoznał się z nowym bohaterem, zapraszam tutaj.
Boski :))))) czekam na nn!!!
OdpowiedzUsuńNo zaczyna się po maciupeńku rozkręcać. Czekam na newsa :)
OdpowiedzUsuńJustin jest kochany <3 Awwww. No no, chwalę Cię! Jest na prawdę dobrze. Czekam na więcej ;)
OdpowiedzUsuńBardzo podoba mi się rozdział :D Justin jest taki kochany i uroczy. To dobrze, że próbuje ją chronić. I że odciągnął tego Dragona od niej . Jestem ciekawa co w dalszych rozdziałach się wydarzy, dlatego z niecierpliwością czekam na rozdział.
OdpowiedzUsuńjestem w trakcie czytania Twojego bloga, wiec narazie nie mogę wypowiedzieć się co do fabuły... ale mogę powiedzieć,że kocham wygląd Twojego bloga. to zdjecie u góry jest PERFECT. I mnie trochę rozśmiesza, bo nawet pod okularami widać jego podniesione jak zawsze do góry brwi ;) no i te rozchylone usta ... :* mm..
OdpowiedzUsuńO jezu, o jezu.. To jest niesamowite. Już się normalnie nie mogę doczekać co będzie dalej. Mam nadzieję, że nic się jej nie stanie. Czy oni nie potrafią zrozumieć, że on nie chce ? Jesteś świetna !
OdpowiedzUsuń[justinbieber-clare.blog.onet.pl]
Wow, ale sie dzieje!. *o*
OdpowiedzUsuń