Wyszliśmy z balkonu przemoczeni do suchej nitki. Uśmiech nie
schodził z mojej twarzy. Nie mogłam się powstrzymać od spoglądania na Justina.
Wyglądał tak uroczo, gdy był cały mokry.
- Ściągnij ubrania to może szybciej ci wyschną – zaproponowałam,
na co chłopak uśmiechnął się cwanie.
- Mam się rozebrać żebyś mogła patrzeć na mój tors? –
odpowiedział śmiejąc się. Prychnęłam i kompletnie nie zwracając na niego uwagi odeszłam,
aby wziąć świeże ciuchy z szafy. Czy ja naprawdę zakochałam się w takim dupku? Przewróciłam
teatralnie oczami, po czym wyciągnęłam bluzę wkładaną przez głowę oraz jeansy.
Gdy odwróciłam się, aby pójść do łazienki moje ciało wpadło wprost na Justina
stojącego w samych bokserkach. Speszona nie wiedziałam, co mam zrobić. – Hej,
jestem teraz twoim chłopakiem nie musisz się przede mną niczego wstydzić –
powiedział uśmiechając się.
- Okej, okej – odpowiedziałam wymijając go, aby skierować
się do łazienki.
- Kocham cię – mruknął Bieber opierając się o futrynę.
Przyglądał mi się z widocznym zainteresowaniem, podczas gdy ja uporczywie
suszyłam suszarką jego mokre spodnie. Nie to, że byłam dla niego nie miła, ale
po prostu nie mogłam się przyzwyczaić do tego, że od teraz byłam jego
dziewczyną. To było takie dziwne. – Może zamiast iść jutro do szkoły wybierzemy
się na plażę?
- I tak mamy już dużo nieobecnych godzin, nie sądzisz? –
zaśmiałam się, po czym wyłączyłam suszarkę i schowałam ją z powrotem do szafki.
Rzuciłam w blondyna jego jeansami, lecz chłopak zdążył złapać je w locie.
- To będzie ostatni raz! Od następnego miesiąca będziemy już
grzeczni – powiedział wsuwając spodnie na swój tyłek. W między czasie przygryzł
seksownie wargę i spojrzał na mnie błagalnie.
- Okej, ale później wieczorem idziemy na domówkę do jakiejś
dziewczyny ze szkoły, bo Ivy mnie zmusiła – zaoferowałam, na co on uśmiechnął
się szeroko.
- Zapomniałaś wysuszyć mój T-shirt – mruknął obejmując mnie
od tyłu w talii. Uśmiechnęłam się pod nosem zauważając, że jego biała koszulka
nadal leżała mokra a ja schowałam już suszarkę.
- Racja, to twoje mięśnie mnie tak rozproszyły –
odpowiedziałam zadziornie, na co on zaśmiał się cicho. Wyciągnęłam narzędzie z
powrotem i zabrałam się do pracy. W tym czasie Justin składał na mojej szyi
delikatne pocałunki.
Następnego dnia rano obudziłam się tak jakbym normalnie
miała iść do szkoły. Musiałam oszukać rodziców, aby nie dowiedzieli się, że idę
w pewnym sensie na wagary z Justinem. Dzisiejszy dzień nie należał do najcieplejszych,
lecz pogoda idealnie nadawała się do poleżenia na plaży. Z uśmiechem na ustach zabrałam
z szafy luźną bluzkę, jeansy oraz bikini. Poszłam do łazienki gdzie wzięłam
szybki prysznic, po czym zabrałam się za przygotowanie do wyjścia. Gdy byłam
już gotowa zabrałam torbę, którą spakowałam wczoraj, po czym zeszłam na dół. Rodzice
i brat już wychodzili, więc spokojnie zaczęłam jeść śniadanie. Gdy dokończyłam
kanapkę na moim telefonie pojawiła się wiadomość od Biebera, że czeka na mnie
na podjeździe.
- Hej – przywitałam się wsiadając do jego samochodu. Gdy już
usiadłam chciałam pocałować go w policzek, lecz blondyn był szybszy i cmoknął
mnie w usta jednocześnie uśmiechając się szeroko. Poczułam jak przyjemny prąd
przeszedł przez całe moje ciało. Uwierzcie w to lub nie, ale to już drugi dzień,
gdy jestem jego dziewczyną.
- Wyspałaś się? Czeka nas szalony dzień – powiedział
odjeżdżając spod mojego domu. Zaśmiałam się pod nosem słysząc jego pytanie.
- Nigdy nie wysypiam się, gdy muszę wstać o siódmej rano –
odpowiedziałam. Rzuciłam okiem na mojego chłopaka, który jak zwykle prezentował
się świetnie. Ubrany był w biały T-shirt na ramiączkach, który pokazywał jego
mięśnie, szare dresy oraz białe adidasy.
- Czemu mnie to nie dziwi. Jesteś strasznym śpiochem –
zaśmiał się spuszczając swój wzrok z jezdni, aby spojrzeć na mnie.
- Nieprawda! – zaprzeczyłam szybko szturchając go lekko w
ramie. Przygryzając wargę rozejrzałam się dookoła. Czarne Camaro zatrzymało się
na parkingu Waffle House. Justin widząc moje pytające spojrzenie zaśmiał się
pod nosem.
- No, co? Nie zdążyłem zjeść śniadania – wyjaśnił wysiadając
z samochodu. Przewróciłam lekko oczami, po czym wybrałam się za nim. Gdy
chłopak najadł się już stertą gofrów i kurczaków wybraliśmy się z powrotem w
drogę na plażę.
Rozłożyliśmy ręczniki
w zacisznym miejscu, w którym nikt nie mógł nas przyłapać na wagarach.
Ściągnęłam ciuchy pozostając jednocześnie w swoim błękitnym bikini. Bieber
ściągnął swoja koszulkę, po czym usiadł obok mnie. Rozglądnęłam się po okolicy
a po chwili poczułam jak chłopak obejmuje mnie w pasie i zaczyna całować moją
szyję.
- Muszę częściej wybierać się z tobą na plażę, bo wyglądasz
naprawdę seksownie – szepnął mi do ucha. Spojrzałam na niego rozbawiona.
- Bieber nie pozwalaj sobie – odpowiedziałam karcącym
głosem. Chłopak przysunął się jeszcze bliżej mnie a następnie cmoknął mnie w
policzek.
- Jesteś moją dziewczyną, kochanie. Mogę sobie pozwalać na
dużo, dużo więcej – mruknął przygryzając dolną wargę. Przewróciłam oczami
jednocześnie wzdychając. Położyłam się na ręczniku Justina, ponieważ mój zajmował
jego tyłek. Zamknęłam oczy. Nie minęła minuta, gdy ręce blondyna wylądowały na
moim ciele.
- Justin… - już miałam go skarcić, gdy w tej samej chwili
jego telefon rozdzwonił się, dzięki czemu jego dłonie zajęły się, czym innym.
- Słucham – powiedział do rozmówcy wstając z piasku.
Przymrużyłam oczy, aby zauważyć, że chłopak oddala się w kierunku wody
najwidoczniej nie chcąc abym słyszała jego rozmowę.
- Coś się stało? – zapytałam, gdy wrócił po kilku minutach
widocznie zdenerwowany. Jego zezłoszczone brązowe oczy spojrzały na mnie.
Wstałam z przyjemnego ciepłego piasku, dzięki czemu znalazłam się blisko niego.
- Tak mi głupio, ale muszę jechać coś załatwić. Nagła sprawa
– wymruczał łapiąc mnie za ręce. – Ale załatwię to jak najszybciej się da i
przyjadę do ciebie przed imprezą – obiecał, na co pokiwałam głową twierdząco.
Nie mając innego wyjścia zaczęliśmy zbierać się z plaży, na której byliśmy
niecałą godzinę. Całe szczęście mój dom był pusty, więc mogłam do niego
spokojnie wrócić bez wyjaśniania, dlaczego nie ma mnie teraz na lekcjach.
Justin
Jechałem w kierunku Tiger Boxing Gim, siłowni, którą
zajmował się Hugo zanim trafił do paki. Telefon od chłopaka, który naprawiał
mój samochód całkowicie mnie zaskoczył, więc jechałem na miejsce trochę
niespokojny. W końcu Randle był bossem pewnego rodzaju gangu a więc mogłem się
spodziewać wszystkiego. Po kilkunastu minutach ujrzałem niski żółty budynek z
namalowanym czarnym tygrysem. Zaparkowałem na podjeździe, po czym podciągając
swoje dresy wysiadłem z wozu.
- Miło cię widzieć Bieber – Michael przywitał się ze mną,
gdy wszedłem na zaplecze. Usiedliśmy po przeciwnych stronach starego
drewnianego biurka, po czym facet kontynuował. – Nie wiem, od czego zacząć,
więc gdybyś czegoś nie zrozumiał po prostu zapytaj.
- Najlepiej zacznij od początku – wtrąciłem kręcąc tyłkiem w
niewygodnym fotelu, aby lepiej się w niego wkomponować.
- Jak dobrze wiesz Hugo został zatrzymany na miesiąc, przez
co siłownia, ekipa i inne rzeczy zostały niezałatwione. Siłownią zająłem się
ja, chłopakami zajmuje się kuzyn Hugo, ale nie mamy człowieka, który wykonałby już dawno planowaną akcję – wyjaśnił, na co westchnąłem. czy on
naprawdę zamierzał wmieszać mnie w porachunki Randle? Jeszcze tego mi
brakowało.
- Co to ma wspólnego ze mną? – spytałem unosząc jedną brew
ku górze, na co na twarzy Michaela pojawił się uśmiech. – Nie mam zamiaru
nikogo zabijać, więc ostrzegam za nim mnie w cokolwiek wplączesz.
- Powiem wprost: jakiś czas temu zrobiliśmy mały przekręt,
dzięki czemu miała do nas przypłynąć broń z Europy, lecz pewna grupa śmiałych
dupków sprzątnęła nasz kontener. Hugo zaplanował napad na nich, lecz teraz nie
ma go, kto wykonać. Chcieliśmy go odbić z więzienia, lecz nie jest to opłacalne
skoro siedzi tylko miesiąc. Wpędzilibyśmy się jedynie w jeszcze większe kłopoty
– wyjaśnił. Uderzałem nerwowo palcami o biurko.
- A ja jestem potrzebny do? – zapytałem z irytacją. Naprawdę
miałem już dosyć tego gówna, które otaczało mnie w tym mieście. Było gorzej niż
w Atlancie, bo tam wszystko, co robiłem było moim pomysłem, moją decyzją i
wyborem. Nikt mnie do niczego nie zmuszał. Wpadłem z deszczu pod rynnę.
- Transportu – powiedział a między nami zapadła cisza.
Chłopak patrzył na mnie wyczekująco, podczas gdy ja siedziałem jak głupi
zastanawiając się, co mam zrobić. – Wchodzisz w to?
Jechałem autostradą. Czekała mnie długa droga do Ebony
zważając na to, iż właśnie byliśmy w trakcie godzin szczytu. Wcześniej
odwiedziłem swój dom, aby przebrać się na domówkę, na którą się wybieramy.
Skupiony byłem na jezdni jednak wszystkie moje myśli zajęły się tym, co
jeszcze los zamierza mi zgotować.
Weszliśmy do skromnego, lecz ogromnego domu. Wszystko było tak
jak na prawdziwych domówkach powinno. Czerwone plastikowe kubeczki były wszędzie,
przez co można było dostać oczopląsu od ich nadmiaru, to samo było z ludźmi znajdującymi
się w każdym rogu. Złapałem Ebony za rękę i przyciągnąłem ją do mnie
abyśmy się nigdzie nie rozdzielili. Doszliśmy do ogromnego drewnianego stołu,
na którym znajdowały się wszystkie napoje oraz alkohole. Nie pytając szatynki o
zdanie, gdy ona rozglądała się w poszukiwaniu przyjaciółki otworzyłem nam dwa
piwa. Podałem jej jedno, po czym od tyłu objąłem ją w talii jednocześnie biorąc
łyk złotego trunku. Po dzisiejszym dniu właśnie tego było mi trzeba – piwa.
Sunąłem wzrokiem po obszarze, który nas otaczał a mój wzrok przedzierał się przez
tuzin roznegliżowanych dziewczyn. Wszystkie seksownie kołysały biodrami w rytm
muzyki. Ebony wcale nie była gorsza. Krótkie jeansowe spodenki podkreślały jej pośladki,
które aktualnie lekko opierały się o moje krocze, do tego miała na sobie czarną obcisłą
bluzkę na krótki rękaw. Cmoknąłem ja ustami w szyję i dopiero wtedy zdałem
sobie sprawę z tego, że brązowooka rozmawia z Ivy. Nie przeszkadzając im
nalałem sobie wódki do kubka, po czym stałem tam dalej obserwując resztę
towarzystwa. W ten sposób wypiłem dwa, trzy może cztery czerwone kubeczki
wódki. W końcu przyjaciółka Ebony sobie poszła a ta odwróciła się i oplotła
ręce na mojej szyi.
- Jesteś już pijany – szepnęła mi do ucha, na co zaśmiałem
się pod nosem.
- Nieprawda – prychnąłem łapiąc ją za tyłek. Dziewczyna
spojrzała na mnie wyraźnie zirytowana.
- Ostatnio pozwalasz sobie na zbyt wiele – mruknęła pod nosem,
lecz było to na tyle wyraźne abym usłyszał. Może po alkoholu nie należałem do
najinteligentniejszych osób oraz zachowywałem się jak dupek, lecz nadal potrafiłem,
choć trochę myśleć.
- Może to, dlatego że jestem twoim chłopakiem? –
odpowiedziałem unosząc pytająco brew ku górze a na moje usta wkradł się
uśmiech. Przeniosłem swoje ręce z jej tyłka na biodra, po czym pocałowałem ją
namiętnie w usta. – A to dopiero początek kochanie – dodałem po skończonych
namiętnościach.
- W ogóle nadal nie wiem, dlaczego wylądowałeś na komisariacie
a jako że jesteś moim chłopakiem – zatrzymała się cytując moje słowa. – to chciałabym
wiedzieć.
- To nie czas i miejsce na takie wyjaśnienia – odparłem łapiąc
jej rękę jednocześnie w drugiej trzymając alkohol, po czym wyszliśmy na parkiet, ponieważ w miejscu,
w którym przed sekundą staliśmy cały czas ktoś się kręcił, aby skorzystać z zasobów
stolika z procentami. Akurat z głośników puszczona została jakaś wolna melodia
a więc wtulając się lekko w siebie kręciliśmy się w rytm piosenki.
- Odbijany! – krzyknął jakiś chłopak po kilku minutach
naszego tańca próbując się wepchać pomiędzy mnie a Ebony.
- Spierdalaj – syknąłem a gdy nie ustępował złapałem go za
tył koszulki odciągnąłem od MOJEJ DZIEWCZYNY. Chłopak wylądował na podłodze a
ja poczułem na swojej ręce drobną dłoń szatynki. Wokół nas zrobiło się
zamieszanie.
- Stary wyluzuj, chciałem tylko zatańczyć z tą ślicznotką! –
koleś nie dawał za wygraną i po chwili stał przede mną kłócąc się. Musiał być naprawdę
wstawiony, choć tak bardzo nie było tego po nim widać.
- Justin daruj sobie – usłyszałem głos Ebony, gdy moje ręce
zacisnęły się ze złości w pięści. Alkohol w mojej krwi również zaczynał robić
swoje. Bez zastanowienia moja prawa pięść wylądowała na twarzy bruneta, gdy ten
nie przestawał działać mi na nerwy.
~*~
Nie było mnie tu 18 dni, czyli ponad dwa tygodnie. A przez ten czas wydarzyło się naprawdę wiele. Zaczynając od pilnej nauki, po zepsutym laptopie kończąc na totalnym braku weny i zapału do pisania. Jest mi strasznie przykro, że tyle to trwało w dodatku przychodzę do Was z marnym rozdziałem. Przepraszam :(
Jeżeli doszły nowe osoby, które chciałyby być informowane - zostawiajcie namiar na siebie w komentarzach.
+ szykuję dla Was pewnego rodzaju niespodziankę!
Co sądzicie o rozdziale? Zostawcie po sobie jakiś ślad! :*